Nie jestem krytykiem literackim i bardzo dobrze. Nie piszę recenzji – jeszcze lepiej. Próbuję tylko namalować słowami obrazy, które rodzą się z obserwacji i emocji, z bytowania i trwania, ze świadomości i tego, co podświadomością nazwano. A gdy podejmuję się „namalować obraz” Anny Pituch-Noworolskiej, to tytuł tego obrazu brzmi: Miłość i harmonia. Bo to jest, w moim odczuciu, Anna. Anna Kobieta, Człowiek, Lekarz, Poetka. Wielokrotnie widziałam Panią Annę na różnych spotkaniach i wieczorkach literackich. Zawsze spokojna, wyważona, pełna wewnętrznej harmonii i sprawiająca wrażenie człowieka spełnionego. Nawet wówczas, gdy zdawała się dystansować od świata, odsuwać, kryć w cień, tak naprawdę afirmowała to, co ją otacza, a tym samym głębiej i wyraźniej wnikała w strukturę świata i przybliżała się do niego. Była wtedy w sobie, a jednocześnie poza sobą. Była z kimś, czymś, co jest daleko i była z nami.