Festiwal im. Włodzimierza Wysockiego - a jednak się odbył
- Autor: Janusz Kasprowicz
- Kategoria: Felietony i komentarze
- Odsłon: 735
Festiwal im. Włodzimierza Wysockiego
WOŁODIA POD SZCZELIŃCEM
GAJÓW 2020
A jednak się odbył …
Festiwal im. Włodzimierza Wysockiego
WOŁODIA POD SZCZELIŃCEM
GAJÓW 2020
A jednak się odbył …
Chojnicka Noc Poetów 2020?
(Fotografie opublikowano za przyzwoleniem autorki Marii Eichler i Centrum Kultury Podziemia w Chojnicach)
Już po Nocy. I po Spotkaniach
Bez nich świat byłby nudny i jednowymiarowy. To oni są solą i pieprzem, pokazują nam inne smaki i zapachy języka. To dzięki nim odkrywamy radość i ból istnienia. Oni swoimi wierszami dają nam nadzieję. Mogliśmy się o tym przekonać podczas tegorocznej – bardzo dziwnej - Nocy Poetów.
CZYTAM WASZE WIERSZE
Trzeba chcieć, żeby chciało się chcieć.
Przeglądanie informacji w Internecie, zwłaszcza kulturalnych, może i daje nadzieję, że poezja wysokich lotów zawsze znajdzie sobie wielbicieli i promotorów; bo ludziom mądrym doskwiera brak sztuki wypełnionej artyzmem i wysublimowanym smakiem.
Dedykowałem już kilka felietonów pięknym działaniom.
Nie wszystkim podobały się peany (fakty) o ludziach dobrych uczynków. A przecież to jednyna nagroda za ich pracę. Innych apanaży nie oczekują. Przykro im, kiedy dobry uczynek staje się zadrą dla biernych, a nawet dziwnym rodzajem niechęci. Nikt nie wie jakiej. Nikt nie wie w jakiej intencji.
To żadne odkrycie!
Natknąłem się na taki anons:
„Czytam wiersze Polaków z całego świata!
Projekt społeczny realizuję we współpracy z GCK Skierdy w Gmina Jabłonna z inspiracji Teatr Rampa w Warszawie.
Radzących słuchać!
Nie tak smykiem, jak językiem” - że podeprę się powiedzonkiem mego szwagra; mając nadzieję na pominięcie w nim uszczypliwości pod moim adresem, boć muzyk ze mnie i skrzypek.
Lubię wspomożycieli, zwdzięczam im te aforyzmy: „Radzących trzeba wysłuchać, a potem otoczyć troską”, „Lubię obietnice, są tak niezobowiązujące”.
Dość często używane, a nawet nadużywane jest słowo artysta.
Tych "z okolic sztuki"piszą wielką literą.
Mistrz, maestro, wirtuoz... zaledwie dopełniają potrzebę bycia wielkim.
Nie ośmieszam sensu dowartościowywania; ale czemu służyć ma gradacja oparta wyłącznie na stopniu najwyższym.
Artysta, człowiek obdarzony szczególną wrażliwością, proponuje, na miarę swoich umiejętności (zdarza się, a to niczego nie ujmuje z jego zdolności - posługując się, bądź kierując, umiejętnościami innych artystów), prywatną wizję świata doznań zmysłowych, których miarą jest uznanie u odbiorców jego wizji. Definiowanie siebie samego nie stanowi żadnego uznania.
Przypadki Pawła Kuzory
Przypadek pierwszy – Poznań
Tam się wszystko zaczęło. W Poznaniu, na ulicy Kantaka. We wspaniałym sąsiedztwie Jonasza Kofty, który napisał:
Największym artystą
Jest przypadek
Gdy rzeczywistość
Bije cię w zadek
I dnia pewnego urodził się tam Paweł Kuzora, w roku Pańskim 1960 i chciał ... zostać poetą...
Na drugim brzegu chmur
czyli słów kilka o Annie Pituch-Noworolskiej
Czy jesteście gotowi na spotkanie ze śmiercią? Czy macie na tyle siły, hartu ducha i odwagi, aby śmierci, tak po prostu, spojrzeć głęboko w oczy, aby z Nią hardo popertraktować, powadzić się, pospierać i powojować, już nawet nie o duszę, ale choćby i o samo życie? Czy stać was na to?
A co, jeżeli byłaby to śmierć niewinnego dziecka? O, tutaj, wydaje się, wchodzimy o stopień wyżej. A co, jeżeli jest się wtedy... kobietą, wrażliwą i zdolną poetką, pisarką, literatką i artystką? Co wtedy? Może wtedy będzie łatwiej? Na pewno nie.
Muzeum Rodu Estreicherów
„Polska jest jedyną rzeczą na której mi naprawdę zależy, kultura polska na całym terytorium państwowym polskim jest mi najcenniejsza, bo wiem, że istnieją narody bez terytorium, bez języka, bez państwa, ale nie przetrwają narody bez kultury” (Karol Estreicher junior)
Sępy i występy
czyli przygody animatora kultury
Niedawno opublikowałem na łamach e-dwutygodnika literacko-artystycznego Pisarze.pl tekst o ciemnej stronie naszego życia literackiego pod znamiennym tytułem: „Na peryferiach życia obserwując sępy”. Główną tezą tego tekstu był fakt, że świadomość i potrzeba kultury najwyższej, tej trudniejszej i dziś niestety niszowej przeniosła się ewidentnie z ośrodków centralnych na tak zwaną prowincję (albo mówiąc nieco bardziej elegancko – na peryferie). To te „małe ojczyzny”, ojczyzny bardzo lokalne, bardzo skromne i niejako trzeźwe, z wolnym i nieskrępowanym myśleniem, z intelektem i głową otwartą na sztukę, na piękno, na wrażliwość i duchowość nagle zaczęły być motorem wiodącym dla organizacji życia kulturalno-literackiego w naszym kraju. To tam zaczęło bić i tętnić serce wspierania kultury, tam poczęło bić serce i afekt dla poezji i dla poetów, a generalnie: dla literatury trudnej, wymagającej i cięższej w odbiorze. To tam uznano, że tak można dać opór i postawić tamę zalewaniu nas masowym chłamem i chałturą, że tak można promować coś innego i głębszego, piękniejszego, bardziej wytrawnego niż tylko sztuka dla mas – lekka, łatwa i przyjemna czasami nawet nie będącą sztuką, a jedynie jej ułomną i wulgarną imitacją.
Andrzej Walter
Moje dłonie muszą umieć więcej
Czy warto być poetą?
Nie wiem. Bo to pytanie zgoła bezsensowne. Bo to pytanie podchwytliwe, jakby perwersyjne, zgoła prowokujące odpowiedź, że nie, że nie warto, jeśli za wartość uznać jakiekolwiek wartościowanie, które nie ma najprawdopodobniej racji bytu względem ducha czy poezji, względem naszego człowieczeństwa, czy nawet szerzej, względem naszego humanizmu oraz postawy wobec świata i jego objawów piękna. A jednak tak wielu ludzi decyduje się pójść taką właśnie drogą w swoim życiu. Tak. Jest w nas poezja i jest nas w Polsce wielu, bardzo wielu. Poetki i poeci, wierszokleci i persony kolosalnie inne, odmienne od pewnych wszechogarniających mas cywilizacji hedonizmu. Skąd takie refleksje?