TOPOS STABAT MATER DOLOROSA W POEZJI MAGDALENY WĘGRZYNOWICZ-PLICHTY, ALBO REQUIEM DLA TADEUSZA... (Miraże, Wyd. Signo, Kraków 2014)
INTROITUS
Najnowszy tom Magdaleny Węgrzynowicz-Plichty pt. Miraże ustrukturyzowany w formę triady (kolejne części: Miraże, Repetytorium z młodości, Cierpkie owoce granatu), należy odczytywać w metaforyce trzech kłosów i życiodajnych ziaren, o których w inicjalnym wierszu pt. Magnificare, podmiot liryczny pisze explicite:
„poezjo
leć z wiatrem niosącym życiodajne ziarno
światu na przekór”1.
Poetka chce ową triadę wypełnić poetycką formą i treścią po augustyńsku, w myśl sentencji Omnes trinum perfectum est (z łac. „Każda trójca jest doskonała”), czy po ukraińsku „Boh trojcu lubit”. I chwalimy doskonałość poetki, jednakowoż (jeszcze trochę łaciny, bynajmniej nie kuchennej, bowiem, jak głosiło powiedzenie profesorów krakowskiej Almae Matris: „Kto nie umiał po łacinie, musiał pasać świnie”) Ubi mel, ibi fel (z łac. „Tam, gdzie miód, tam i smród [żółć]”, czyli przysłowiowa łyżka dziegciu w beczce miodu). Atoli nie każdy z owych kłosów poezji jest doskonały i życiodajny...
Pierwszy bukiet kłosów sterczy wyprostowany, bez wahania wychylając się ku słońcu, gdyż w środku jest pusty (jak utwór Panoptikum Mazowszańskie, o zgrozo, z przypisem do Inwokacji Pana Tadeusza czy inny „poetycki pustostan” pt. Pejzaż polski). Drugi bukiet kłosów chybocze się na wietrze interpretacji zainfekowany sporyszem banału (Fizia Pończoszanka, Wybory, Hybryda, Kołowrotek). (PS. Szkoda, że poetka nie zastosowała tu złotej reguły Antona Czechowa, który twierdził, iż sztuka pisania, to sztuka wykreślania). I wreszcie trzeci bukiet, chyli się ku ziemi – pełen ziarna – ziarna matczynych łez po stracie syna, „który martwej już nie podniósł powieki”. I są to najbardziej autentyczne i pełne wiersze-kłosy, jakie pomieściła poetka-matka w najnowszym tomie – żałobnym poplonie. Nad tą właśnie częścią pragnę skupić swoją szczególną uwagę w interpretacyjnym żniwowaniu, aczkolwiek poprzedzonym krytyczną podorywką.