związek z wieloletnimi tradycjami

    • Kategoria: Krytyka literacka
    • Odsłon: 4792

    Zamierzałem napisać krótkie wprowadzenie do tego poematu. Okazało się to nie takie proste. To gęsty, przejmujący, wielowątkowy tekst, raz po raz wymagający namysłu. Zdecydowałem się więc na po-słowie (świadom znaczącej dwuznaczności tego myślnika!). Niechże czytelnik najpierw sam na sam zmierzy się z tą poezją. I dopiero później, przy drugim czy trzecim czytaniu (co wydaje się nieuniknione) sięgnie do moich notatek.

    • Kategoria: Krytyka literacka
    • Odsłon: 6881

    Krzysztof Gąsiorowski

    Poeta losu. Poeta z jednej strony gorzkiego dystansu do wszystkiego, co zna, przeżył, przetrawił, w wiersze przekuł a z drugiej strony poeta całkowitego braku dystansu, bo jego słowa oblepiają moją czytelniczą skórę, zaklejają jej pory, muszę się z nimi uporać, abym mógł oddychać. Dlatego też uważam się za ostatniego z obiektywnych w rzetelnym, polonistycznym sensie. Tylko co to mnie obchodzi? Ja muszę oddychać, dlatego wolno mi nawet igrać z tytułem, który czytając słyszę: „być może, bez-sen(s?)” choć przecież wiersz użyczający tytułu całości brzmi: „Być morze; bez-sen”. Mam wrażenie, jakby Gąsiorowski pisał go już zza grobu (oczywiście niech nam żyje jak najdłużej), bo jego wiersze są pisane „do tyłu” nie do przodu.

    • Kategoria: Krytyka literacka
    • Odsłon: 4945

    "Codzienny plac zabaw" wydany przez Wydawnictwo Adam Marszałek jest dwunastą poetycką książką Stefana Jurkowskiego, znakomitego poety i krytyka literackiego. Zapewne należy do poetyckiej kontynuacji „Koła niedomkniętego”, wydanego również przez Wydawnictwo Adam Marszałek w 2004 r. W wierszu otwierającym tom Stefan Jurkowski pisze: „zdarzyłem się sobie/ inni/ zdarzyli się mnie...” („Pochwala egoizmu”, s. 3), a więc można by odwrócić diagnozę postawioną przez autora: poeta zdarzył się sobie, a czytelnicy zdarzyli się poecie. Już sam tytuł tomu oraz ten pierwszy wiersz świadczy o ironicznym stosunku poety do świata zastanego. Poezję Jurkowskiego cechuje zatem ironia, autoironia, ba, czasem drwina, – o której w swojej recenzji pisał Andrzej Gnarowski – lecz drwina nie dla samej drwiny. Nuta ironiczna, czasem prześmiewcza jest wielkim atutem wierszy Jurkowskiego. Trzeba przyznać, że owa ironia, sarkazm z biegiem czasu przybierają swoją siłę i stanowią o swoistej odrębności poetyckiego języka poety.

    • Kategoria: Krytyka literacka
    • Odsłon: 5466

    Bezpretensjonalne narracje, w których wyraźnie zarysowany auktorialny narrator (aż się prosi, żeby go chwilami utożsamiać z Autorem) kompozycyjnie scala wokół swoich losów zdarzenia, budzą jeszcze w odbiorcach – nie do końca zmanierowanych przez dekonstrukcyjne pozy – pytanie o Dichtung und Wahrheit. Myślę, że spora część czytelników przy lekturze powieści Mirosławy Salskiej – Bünsh to pytanie postawi: prawda to, czy zmyślenie? Autorka przecież nie zaciera za sobą śladów przywołując „polską” stronę życia (szczególną rolę odgrywają tu wspomnienia z dzieciństwa), z duża dozą prawdopodobieństwa można też założyć, że proces zakorzeniania się w nowym środowisku (Hamburg) jest wiernym zapisem doświadczeń Autorki, niemniej jednak nasz głód autentyczności jest zaspokajany w inny sposób: w uporządkowanym fabularnym „porządku artystycznym” dobrze konstruowanego dyskursu.

    • Kategoria: Krytyka literacka
    • Odsłon: 6467

    Krzysztof Gąsiorowski

    Po latach kulturowego czyśćca tudzież uporczywego wymazywania go z pamięci literackiej powrócił na ziemię [do góry?] Krzysztof Gąsiorowski. W owym piekle literackim sczerniał, wychudł, ale dziwnie wyszlachetniał. To temat na pierwszą opowieść.
    Wracał przecież i przedtem, z każdym wydanym tomikiem [bowiem „rękopisy nie płoną”], tomikiem interesującym, acz na ogół przemilczanym przez „oficjalny” – dobrze widziany obieg literacki. Dlaczego? To już temat na drugą opowieść. W 2003 roku powrócił w sposób zaskakujący. Opublikował „Ballady i romanse SF”. Sam tytuł jest zamierzoną literacką prowokacją, bowiem przywołuje sugestywnie sytuację szkicowaną swego czasu przez Karola Irzykowskiego: oto do salonu literackiego, w którym pomieszczono 500 Mickiewiczów, wchodzi wyklinany i ośmieszany Ludwik Osiński a trzyma w ręku niewielką książeczkę - „Ballady i romanse” właśnie. To jego książka, to powtórny debiut. Ten wątek, tę trzecią opowieść podejmiemy i poszerzymy.

    • Kategoria: Krytyka literacka
    • Odsłon: 4837

    O końcu powieści czytałem już wielokrotnie... były to eseje, artykuły, wywiady literaturoznawców... ich zdaniem – powieść – gatunek literacki nie ma już nic do odkrycia, dopowiedzenia, eksperymenty są tylko powtórkami, po prostu następuje naturalna śmierć tej formy pisarskiej...
    Wystarczy przejrzeć ostatnie dzieła wielu polskich i zagranicznych autorów, aby przekonać się, ze jest to tylko teza bez pokrycia, bo właśnie teraz powieść odnajduje nowe swe możliwości, a wypełnione książkami księgarnie zdecydowanie zaprzeczają niechęci czytelników do fabuły powieściowej... może są to inni czytelnicy, może jest ich mniej, może zmieniły się oczekiwania – ale powieść nadal pozostaje najatrakcyjniejszą ze wszystkich możliwości jakie stwarza literatura.

    • Kategoria: Krytyka literacka
    • Odsłon: 5227

    Tadeusz Czerniawski to pisarz, który już zaznaczył swoją obecność w historii polskiej literatury. Jego dotychczasowe książki wspomnieniowe, pięknie mówiące o życiu Polaków na Wileńszczyźnie, pokazały cały kunszt pisarski autora „Obrazków z Litwy” czy „Tam, gdzie Dysna płynie”. Jednak jego najnowsza powieść pt. „Miłość Artiomy” to krok dalej. Najpoważniejszy i chyba najdalszy krok Czerniawskiego w odkrywaniu prawdy tamtych czasów. Mało kto tak głęboko zagląda do kresowej duszy jak Czerniawski. Kardynał, Stefan Wyszyński, pisał: »Gdy gaśnie pamięć ludzka, dalej mówią kamienie«. Ta książka nie pozwala jednak, by tylko kamienie mówiły. W pełnych głębi i prawdy obrazach Czerniawski ocala świat, o którym wielu chciałoby zapomnieć. Z niezwykłą siłą ekspresji i subtelną wrażliwością pochyla się nad każdym człowiekiem, jednoczy się z każdym cierpieniem, ale i jednocześnie mówi o przyszłości ludzi »stamtąd«.

    • Kategoria: Krytyka literacka
    • Odsłon: 2717

    Tytuł tomu Andrzeja Tchórzewskiego „Bóg-Mara-Sen” może najprościej kojarzyć się z przysłowiem „sen mara, Bóg wiara”. I coś w tym jest, choć byłoby to skojarzenie dosyć trywialne. Dodajmy tylko, że Mara, to w hinduizmie bóg śmierci, w buddyzmie – zasada niewiedzy. Są to bowiem wiersze, które dotyczą ludzkiego poznania, jego niedoskonałości i chwiejności, znaczenia mitu dla naszego oglądu świata. Mówią o ludzkim dążeniu do absolutu, do jakiejś rządzącej światem zasady harmonii; o dojmującym pragnieniu zrozumienia wszechrzeczy. Człowiek chciałby mieć wszystko usystematyzowane, niemal jednoznaczne, i tu tkwią początki wszelkich mitów, tendencje do wyjaśniania owej zasady świata poprzez dogmaty – bezpieczne, jednoznaczne, ostateczne.

    • Kategoria: Krytyka literacka
    • Odsłon: 3937

    Dwie wersje jednej plotki
    Mit literacki; pisarz jako przedmiot fanatycznego kultu, uwielbienia, przewartościowania i nieprawdziwej lub ogólnikowo czy mętnie formułowanej biografii – to jeden z najciekawszych tematów socjologii literatury. W tym, chyba dość krzywym zwierciadle, odbijają się różne instytucje literatury, wydawnictwa, publiczność literacka, przewartościowanie i stosunek do aktualnej produkcji książkowej. Socjolog durkheimista musi podać rękę badaczowi kultury masowej.
    Mit literacki to temat z własnym piśmiennictwem. Zapewne, jeszcze nie można go mierzyć całymi bibliotekami, ale już półkami. Widać, że temat popularny, poszukiwany. Pierwsza w języku polskim monografia problemu zatytułowana po prostu: Mit literacki(1), gdy tylko wyszła, szybko zniknęła z półek księgarskich. Tematem „mitu” interesuję się od wielu lat. Byłam świadkiem narodzin mitu Stachury. Obecnie ten mit przeżywa chyba swój renesans. Kilkanaście lat temu wydawać by się mogło, że nad co trzecim „młodzieżowym” tapczanem wisiało jakieś zdjęcie „Steda”.

    • Kategoria: Krytyka literacka
    • Odsłon: 4041

    Spa, drugi po Sztuce czytania tom wiersz Miłosza Kamila Manasterskiego, to najprawdopodobniej najkrótszy tytuł współczesnej poezji polskiej. Nazwa belgijskiego kurortu, która już dawno temu, prawie we wszystkich językach Europy, stała się synonimem miejscowości letniskowej, posiadającej źródła wód mineralnych i... liczne gromady kuracjuszy, tu podlega powtórnej metaforyzacji. Zazwyczaj w kurortach widzimy lekkość, obcych, rozbawienie. Rzadziej dostrzegamy tubylców, funkcjonujących przecież na trochę innych zasadach. Łapiemy klimat, pomijamy problemy. W Spa Manasterskiego jest ów klimat lekkiego, niezobowiązującego kontaktu. Najczęściej budowany ironią, świetnie spuentowany. Ale spoza odświętności otium wyziera szara, trochę zmęczona twarz codzienności. Taki surrealistyczny kontrapunkt. Bo przecież, „niedziela zwykła/ nie będzie nikogo oszczędzać”, nawet młodzieży wracającej z dyskoteki, młodzieży, która „ w sklepie spożywczym” szybciej dochodzi do dorosłości.

Strona 14 z 15