Piotr Dumin: Miasteczko
- Autor: Piotr Dumin
- Kategoria: Piotr Dumin
- Odsłon: 3006
Milczenie deszczem spada na miasteczko
W ulicach gęstych od wiosny
twarze trzepoczą
jak ptaki
Jestem tu obcy
już zbędny
Piotr Dumin, ur. w 1944 r. w Ćmielowie poeta, dziennikarz, krytyk. Debiutował w 1968 r. w „Kulturze”. Ukończył Wydział Elektroniki na Politechnice Warszawskiej. Przez kilkanaście lat pracował jako konstruktor, pełnił też (1986 – 1987) funkcję redaktora naczelnego gazety zakładowej „Mikroelektronik”. Był redaktorem w Młodzieżowej Agencji Wydawniczej i kierownikiem literackim w Zakładzie Widowisk Cyrkowych „Cyrk Polski” (1986 – 1991).
W latach 1996 – 2002 pracował jako redaktor i publicysta w tygodniku „Antena”. W 1986 roku nakładem MAW wydał książkę poetycką „Spełnienie doliny”. W 2004 r. w Wydawnictwie Adam Marszałek opublikował tom wierszy „Polu naprzeciw” i w tymże wydawnictwie - w 2008 r. - zbiór rozmów z wybitnymi poetami polskimi „Poezja jest podarunkiem natury”.
Członek Zarządu Głównego Związku Literatów Polskich i Sekretarz Oddziału Warszawskiego ZLP.
Milczenie deszczem spada na miasteczko
W ulicach gęstych od wiosny
twarze trzepoczą
jak ptaki
Jestem tu obcy
już zbędny
Płynę rzekę
jak przeszłość
zapach mięty i tataraku
W Zielone Świątki
i w Odpust
Gdy wujek Smętek
w odświętnej furmance
z miodem zza rzeki
A z pól lessowych spływały
pszeniczne dziewczęta
Wisławie Szymborskiej
Zbyt poważnie traktujemy chwile
A przecież wszystko
dzieje się na niby
Niby jesteśmy
bo zwykle nas nie ma
Odchodzimy na niby
bo mamy powrócić
Następuje przestrzeń
Rośnie
to niebieskie jajo
Jęk gromu
Danielowi
Szpak pojawia się
i porywa owoc czereśni
Po chwili znika tak nagle
że syn pyta
czy to nie był sen
Noc sierpniowa na leśnej polanie
rośnie gwiazdami
Za płotem czyha złodziej
Marzy o rzeczach
tych ciągnących się za nami śmieciach
Obca bliskość nas unicestwia
Tlimy się w tym tyglu
jakbyśmy nie mieli dokąd
uciec
Lecz nikt nam nie pomoże
Jedynie zmarli
powracają
jakby chcieli dokończyć istnienie
zrzucić więzy
i nazwać nadzieje
Czy wystarczy ci siebie
gdy nie stajesz się w innych
i nie tracisz
W jodłowym lesie zapominasz
o czasie zatrzymanym
Czy obroni cię
czułość gałązki
światło połonin
Czy powróci pewność kształtu
jak echo odbite od ściany lasu
Od pewnego momentu czas zaczyna płynąć
w odwrotnym kierunku
Próbujemy się cofnąć
jakbyśmy żyli zbyt szybko
i za daleko wyniosło nas życie
Jak być pomiędzy pogodzonymi
Ich jedyną ucieczką jest histeria
Jak znaleźć się w codzienności
Z wiarołomnym przyjacielem
Z bliskim co chce być katem
Z tym co istnieje posiadaniem
lecz nie ma czystego sumienia