Płynę rzekę
jak przeszłość
zapach mięty i tataraku
W Zielone Świątki
i w Odpust
Gdy wujek Smętek
w odświętnej furmance
z miodem zza rzeki
A z pól lessowych spływały
pszeniczne dziewczęta

Płynę dolinę rzeki Kamiennej
z żółtym piaskiem plaży
z żoną weterynarza
co jak dorodny owoc
oddawała się naszym spojrzeniom
Tak jak ona szukaliśmy Raju
A Raj był to parów leśny
na którego zboczach
odbywał się rytuał spełnienia
Widownia sadowiła się
na przeciwległym zboczu
ukryta
w młodym sośniaku
Spektakl przerywany był czasem
śmiechem i gwizdami
bo jak wiadomo człowiek
to śmieszna istota
ni to bóg ni to zwierzę
A na rynku trwał odpust
Z winem patykiem pisanym
szklaną watą
lodami
strzelnicami i karuzelą
Kręciliśmy ją
by móc się
bezpłatnie przejechać
pobujać
ponad miasteczkiem
Kręciliśmy
jak to miasteczko
jak świat co zawsze
próbuje nas zatrzymać