– Nie rozumiem, co te gnidy może obchodzić, gdzie jeżdżę i jakimi samochodami. Burki zmazane. I widzisz, między innymi o takich sytuacjach mówiłam, kiedy robiłeś mi sceny z powodu ulotek. Ja wierzę, że niedługo sługusy dowiedzą się, gdzie raki zimują i przestaną dręczyć porządnych ludzi, szpiclować każdy ruch z powodu źródła posiadania pieniędzy i miejsc ich wydawania. Czy ich ktoś pyta skąd mają i ile? W innym systemie taka miernota nie pozwoliłaby sobie na ingerowanie w osobiste sprawy uczciwego człowieka.
– Nie zaczynaj znowu z tymi bzdetami. Tu absolutnie nie chodzi o to, dokąd jeździsz, skąd masz pieniądze i to nie ci, o których tak nieelegancko się wypowiadasz cię inwigilują, ale twoi znajomi. To im solą w oku, co masz i jak się z tym obnosisz. Ludzie nie lubią takich jak ty.
– Ja ich też nie lubię i gówno im do tego.
– Wciąż niczego nie rozumiesz. Przypomnij sobie, jak podobnie myślący do ciebie wykrzykują, że miało być po równo i ironizują, że równo oznacza dla jednych wszystko, dla drugich gówno. Więc analogicznie można zapytać: dlaczego ty masz, a oni nie?
– Bo ja myślę i jestem obrotna, a oni czekają, że im manna spadnie z nieba, lenie patentowane.