nie wiem
czy byłaś dziwką
czy świętą
nosiłaś biały kołnierzyk
i czarne
wciąż zrolowane pończochy
wieszałaś szarą pościel
na podwórzu
rozstawiałaś puszki z mlekiem
kupowałaś mu flaszkę
mętnego napoju
mawiał to woda życia
był dla ciebie wszystkim
jak bóg którego nawiedzałaś
codziennie
nie do wiary że
codziennie też
z karminowym uśmiechem
stałaś w bramie