Anna Kühn-Cichocka: Jesień...
- Autor: Anna Kühn-Cichocka
- Kategoria: Anna Kühn-Cichocka
- Odsłon: 17998
jesień
miała smak
śliwkowych powideł
pachniała dymem
kartoflanych ognisk
i grzybami
ANNA KÜHN-CICHOCKA - mgr socjologii. Obecnie na emeryturze. Jest członkiem Związku Literatów Polskich. Pisze wiersze dla dorosłych i dzieci. Uprawia amatorsko malarstwo sztalugowe. Bierze udział w wystawach zbiorowych, jak również miała szereg wystaw indywidualnych w tym jedną w Holandii. Literacki debiut na łamach „Tygodnika Płockiego” w 1977 r. Dotychczas ukazały się następujące książki jej autorstwa:
Poezja dla dorosłych:
„Białe Tango” w 1996 r.
„Gdy lustra milczą” w 2000 r.
„Miasteczko z widokiem na rzekę” w 2003 r.
„za płotem...” w 2005 r.
Dla dzieci:
Współautorstwo i redakcja almanachu „Wierszolandia” 1996 r.
Zbiór inscenizacji i wierszy „Teatrzyk Ptyś” 1998 r.
Wiersze „Niebieski królik” 2006 r.
Jest laureatką wielu ogólnokrajowych konkursów poetyckich na których wielokrotnie zajmowała znaczące miejsca. Wiersze publikowane były w pismach literackich między innymi „Nawias”, „Poezja dzisiaj”, „Akcent” oraz wydawnictwach zbiorowych miedzy innymi: polsko-niemieckim „Most Poezji”, polsko-angielskim „Ulica Tumska street”. Jej wiersze w tłumaczeniu Sarah Lawson i Małgorzaty Koraszewskiej na język angielski były publikowane w następujących angielskich pismach literackich wychodzących w Londynie: „Acumen” Literaly Journal, „Metamorphoses” Modern Poety In Translation oraz w „P.E.N. International” Nr 1 - 2005 r.
W internetowej stronie poetyckiej biblioteki South Bank Centre znajdują się wiersze z tomików: „Gdy lustra milczą” „Miasteczko z widokiem na rzekę”.
W przygotowaniu są kolejne tomiki wierszy dla dorosłych i dzieci.
jesień
miała smak
śliwkowych powideł
pachniała dymem
kartoflanych ognisk
i grzybami
któregoś dnia
przyjdziesz drogą malowaną
ręką dziecka
żółtą kredką
spotkasz krzywą sosnę
i kamień przydrożny
lato dojrzewa w gruszkach
sokiem po brodzie ścieka
na długich łodygach cienia
rozwija kwiaty cisza
wszystko jest dobrze
i na swoim miejscu
bufetową Halinkę
znali wszyscy w miasteczku
baba z niej była rzetelna
tak ze sto kilo na oko
i co któryś
bardziej pijany klient
żenić się z nią chciał
natychmiast
dziadka Antoniego
powieźli do nieba
drabiniastym wozem
cała wieś odprowadzała
proboszcz kraciastą chustką
ocierał pot z czoła
piaszczystą drogę
co i raz oczy podnosił ku obłokom
czy stary Antoni spogląda
i czy rad ceremonii
co jest takiego w lustrach
że małe dziewczynki
o oczach jeszcze pełnych nieba
nagle
poprawiają kokardy
potem
biegną na podwórko
grają w klasy
przechodziłam cię
jak grypę
ale obeszło się
bez powikłań
jeszcze czasem
dreszcz
i stan podgorączkowy
welon
i suknia jak w kinie
ja... biorę ciebie...
białe tango