dziadka Antoniego
powieźli do nieba
drabiniastym wozem
cała wieś odprowadzała
proboszcz kraciastą chustką
ocierał pot z czoła
piaszczystą drogę
co i raz oczy podnosił ku obłokom
czy stary Antoni spogląda
i czy rad ceremonii
za wozem
dreptały prawnuki
nagle ucichłe i ważne
wszyscy stąpali godnie
jak przystało na okoliczność
dzwon po okolicy roznosił wiadomość
osierocone pszczoły
już od świtu brzęczały pacierze