Aldona Borowicz. Poetka. Eseistka. Debiutowała na łamach „Tygodnika Kulturalnego”. Wydała cztery tomiki wierszy: Monolog przed północą (Wydawnictwo „Pojezierze”, Olsztyn 1978), A ta radość pierwsza, (MAW, Warszawa 1990), Ogniem otworzę drzwi (Wyd. Arwil 2006), Cienie na rozwietrze (Wyd. Adam Marszałek 2014). Laureatka wielu konkursów literackich. Drukowała swoje wiersze m.in. w "Poezji”, „Regionach, „Akcencie”, „Akancie”, „Autografie”, „Okolicy poetów”, „Nowym Wyrazie”, „SzaFie”, „Miesięczniku”, „Notatniku Satyrycznym”, „Prowincji”, „Pegazie Lubuskim” i wielu antologiach poetyckich. Wiersze były prezentowane na antenie radiowej oraz tłumaczone na języki: angielski, słowacki, rosyjski i litewski oraz białoruski. Skarbnik Zarządu Głównego ZLP, członek Prezydium ZG ZLP.
Pokój w którym mieszkam jest najmniejszym betlejem na tej ziemi Oczekuję tu aż przyjdą osamotnieni bogowie z wszystkich zakątków świata i dalekich pustyń gdzie łyżka wody z Gangesu jest jak ocean w mojej świątyni
Wreszcie przybyli trzej głodni bogowie ze swojej pielgrzymki niosąc w głębokiej kieszeni opłatek śniegu Budda z Kapilawastu Brahma z czterema głowami i sędziwy Allah zasiedli do sutej wieczerzy przy pustym stole śpiewając ...przybieżeli do betlejem znikąd pasterze... i odtąd zaczęłam odwijać ból najpierw z rozgwieżdżonych okien a później po kolei z każdego palca
A może tylko zapomniałeś zaistnieć gdzieś za najdalszym drzewem i najbliższą gwiazdą biegłeś jakby właśnie ten bieg był najważniejszy w historii wszelkich prawd w pustych kieszeniach pulsowały miedziane słońca na podobieństwo kamieni zakopanych w ziemi którą ktoś komuś z żalu obiecał tymczasem każda jesień ma swoją jesień co jedynie umiera i płomień który z trwogą ucieka z płomienia
w jaskiniach w growworm i arani mrok pachnie stęchlizną tropikiem i solą.
na plaży
gdy słońce wypływa z dna atlantyku kiri te tanawa w barwnych girlandach śpiewa nad modrym pięknym dunajem i wesele figara. Jest naga. dźwiękiem sopranu rozrywa fale. suszy je na słonym piasku. a dialog oceanu i rzeki trwa w kropli.
po równoważni ciszy stąpa niepewność dnia. krok po kroku. byleby do przodu. ku śmierci. poprzez rozległe dorzecze wydeptanych chodników tli się moja chora wyobraźnia. tuż obok usycha drzewo z nadmiaru szronu i soli.
mężczyzna z dziecięcym wózkiem sterczy jak stary giaur pod baobabem ale nie śpiewa. pomarszczona kora drzewa
Rozmowa z ciocią w Ameryce za pół ceny Problem w tym że nie mam cioci w Nowym Jorku Mówią że tu w Warszawie trzeba walczyć Zapach sukcesu i noc z don Juanem A technologia robi wciąż wrażenie Wiesz On nareszcie ma niezły wózek Ocean możliwości i tylko jeden port Taniej niż najtaniej Sex shopy dla Zmęczonych przybyszy z dalekich podróży Ich krowy znamy jak dwa łyse konie Więc może wzmocnię swą odporność na Brzydotę ciała i przedmiotów pospolitych A owocowa turbo zabawa wiecznie trwa Jestem już blisko Zrób chrup Złote tornado gna Włączam radio A tu pogoda i przeboje lata W Argentynie wielki krach na giełdach Nie bądź idiotą Kreaturą Kretynem Przybądź Jestem już blisko Najpierw w prawo Później w lewo i prosto I znów w lewo W prawo Na pewno odnajdziesz swoje przeznaczenie biorąc kurs na właściwy port
pewnie z powodu zbyt długiego milczenia gdzieś tam z zatopionych wenecji i atlantyd ryba wyjdzie z ciemności alg lub wodorostów
potem wyśpiewa ląd na przeludnionych plażach zrośniętych z wodą oraz skwierczącym swądem
rybitwy ciągłe turystki wielkomiejskich wysypisk rozwloką na skrzydłach przerażenie śniętych ryb w zasychające krajobrazy betonowych trawników zanim ogłuchną od śmiechu i wyciszonych rozmów
czytając list z pierwszego wieku naszej ery myślałam o elly gdy zabierała w sobie czerwiec i słyszeliśmy chrapliwe westchnienie szamanki w lullaby of birdland jakże cicho zasnęły ptaki
wszyscy wcinali hamburgery kurczaki i chipsy
w slumsach harlemu nie śpiewano gospelsów i nikt nie pytał gdzie się podziały potężne nogi elly nie dzwoniły też żadne dzwony ani dzwoneczki ucichł łoskot blaszanych bębenków i perkusji