A może tylko zapomniałeś zaistnieć
gdzieś za najdalszym drzewem i najbliższą gwiazdą
biegłeś jakby właśnie ten bieg był najważniejszy w historii wszelkich prawd
w pustych kieszeniach pulsowały miedziane słońca
na podobieństwo kamieni zakopanych w ziemi którą ktoś komuś z żalu obiecał
tymczasem każda jesień ma swoją jesień co jedynie umiera
i płomień który z trwogą ucieka z płomienia

w tajemniczych okolicznościach porwano znanego przemysłowca
a późnym wieczorem pewna anarchistka popełniła samobójstwo z przekory
w cuchnącej lecz jeszcze wciąż białej celi znaleziono trotyl
uwaga kto zna miejsce pobytu pana X i pani Y proszony jest o pomoc
tych dwoje umiera na specyficzną samotność w pokoju

na ulicach spokój ale tylko z pozoru
w rynsztokach sączy się błękit z rozmiękłego deszczu
obok mężczyzna w czarnym kapeluszu całuje schizofreniczkę
i pajęczyny wyznaczają granice między teorią a prawdą o wiecznym istnieniu
która zdaniem kilku filozofów w żadnej rzeczywistości prawdą nie jest

i nadal biegniesz
chociaż bez skutku i wiary w realność tego biegu
bowiem z wyroku boga już w chwili poczęcia zostałeś skazany na włóczęgę
z nakazu ojca jesteś wyłącznie poganinem
nawet stara matka stercząca w rozbitej szybie jak pytia jest wyrocznią
to według jej przepowiedni od pustyni do pustyni będziesz pyłem
ty bierne światło
które pamiętam
jak wbito ostrzem noża w płetwy ryb
na szczytach nie ma już świątyń chociaż z samej nazwy
i myśli niczym sępy wybiegły z twarzy naprzeciw ruinom
co są niemym teatrem kolejnych epok gatunku homo sapiens
teraz tam gramy dramat ludzkość XX wieku
w różnych wersjach ciała
powtarzamy człowieka i drzewo i gwiazdę i krzyk i ogień
i niebo i ziemię i starca i dziecko i jesteśmy ze sobą
na odległość aż ośmiu milionów lat świetlnych
choć przez ścianę słyszymy oddech
wchodzimy w jesień
lecz nie wiemy już po raz który
i tak mijamy obok siebie jakbyśmy byli mrugnięciem powieki
stając się początkiem i końcem byłego