ZaPędy
- Autor: Kazimierz Kochański
- Kategoria: Kazimierz Kochański
- Odsłony: 63
Właśnie poczęło się.
Już żyje; dalekie-bliskie.
Jeszcze... gwiazda.
Gromadzisz słowa,
zbierasz myśli. By znało los swój,
trzeba nazwać!
Poeta, animator kultury już w 1981 roku założył Klub Miłośników Literatury i Sztuki w Grójcu, który współpracował z ówczesną Miejsko-Gminną Biblioteką Publiczną, potem Centrum Kultury Regionalnej, obecnie Grójeckim Ośrodkiem Kultury - współorganizując między innymi zamiejscowe prezentacje Warszawskiej Jesieni Poezji, a z obecną Biblioteką Publiczną w Grójcu Ogólnopolskie Konkursy Poetyckie "O Laur Jabłoni".
Publikował w wielu almanachach poetyckich i antologiach - m.in "Poeci Polscy 2016, "Poeci Polscy 2017", "Poeci Polscy 2018"
w 9 kolejnych Antologiach Warszawskiej Jesieni Poezji, także psałterzu poezji religijnej "A Duch wieje kędy chce".
Dotychczas ukazały się następujące zbiory wierszy: "Konfesje", "Kroki", "Krecha", wybór wierszy "Kolekta" oraz retrospektywny tom "Kulminacje". Wydał także zbiory fraszek "Karambol", "Kipiel", "Kakofonia", "Kuriozalia" oraz "Kolczyki". Autor zbiorów aforyzmów "Kartkując" i "Kreślone kredą". Pisze teksty do piosenek: zbiór "Kanty-Lenki". Utwory najnowsze "Klejaki".
Jest autorem tekstów płyty "The drift like that", a także kolęd i pastorałek; m.in. na płycie "Gdy ziemię cichym snem" .
Autor libretta do Oratorium "Pomiędzy słowem i milczeniem" - kompozycji Artura Słotwińskiego.
Autor wierszy (recytujący) do jazzowej suity-interludium "Klejaki" z muzyką Jarosława Praszczałka.
Autor części tekstów na płycie "YANISTAN" - z muzyką Janusza Kasprowicza.
Członek Zarządu Głównego Związku Literatów Polskich.
Zasłużony dla Kultury Polskiej.
Właśnie poczęło się.
Już żyje; dalekie-bliskie.
Jeszcze... gwiazda.
Gromadzisz słowa,
zbierasz myśli. By znało los swój,
trzeba nazwać!
Miał być spokój,
miał być… te gry są nieczyste;
bawisz się stęchłym liściem.
Nie znając posmaku
trwonisz przydatność zmysłów.
Zwidy – oczywiście –
przygarniasz, pełnią troski,
pełnią siły znaków.
Nie ustępują mi
miejsca w tramwaju
w dyskusji w kolejce
po chleb po gazety
w telewizji mówią
o empatii dla psów
kotów koni starych
Nie chce mi się nic
więcej
lśnić błyszczeć w annałach
waszym pięknem się mienić
i rozmieniać między
nie chce mi się u-
mierać
u-giąć w parafrazach
u-krywać i u-mywać
u-dawać
rwać przędzy
W moim ogrodzie
słowa
mają zapach żyta,
kolor trawy
z odcieniem majowej zieleni,
radość dzieci,
ciekawość
rzucanych w toń z pluskiem
uzbieranych nad brzegiem
kamieni.
Do szpiku kości
tchnę przejęty
barwą,
od której liść się plami.
Żółć mi zalewa umysł tępy
i sen mój
ciągle nie wyspany.
Najtrudniej
czytać
Księgi Życia.
Przerzucamy strony
ukradkiem,
by nie spotkać
siebie.
Pies wyszedł z domu,
nikt nie pytał, dokąd.
Skulona w sobie
skomli deska w budzie.
Czas wysłać za nim
zapach legowiska
i rzucić klątwę,
tak jak czynią ludzie.
Już nie kołaczę się
po składnicach
materiałów łatwowiernych
W małych miasteczkach
nie ma miejsca na wyrost.
Spocone myśli
wymiata każdy
sumienny
dozorca.