Pies wyszedł z domu,
nikt nie pytał, dokąd.
Skulona w sobie
skomli deska w budzie.
Czas wysłać za nim
zapach legowiska
i rzucić klątwę,
tak jak czynią ludzie.

Pies wyszedł z domu,
psy na nim wieszają.
Kurz z innej drogi
jego stopy liże.
Nawet kamień,
co w biegu jego miejsce zajął,
nie wie, czy teraz dalej mu,
czy bliżej.
Pies nas opuścił
jest gdzieś, i go nie ma,
wciąż niedoznane
odbywa podróże.
I gdyby stał się,
sobie, własnym domem.
I gdyby został
jego wiernym stróżem.