Jakiś czas temu Maria Magdalena Pocgaj w artykule Poeta winien się spalać, nie tylko świecić... wypowiadała się na temat spotkań autorskich. Chciałabym i ja dorzucić w tej sprawie swoje pięć groszy.
Spotkania autorskie są potrzebne zarówno pisarzom jak i czytelnikom. Są jedną z form popularyzacji literatury, służą promocji książek i ich twórców. Dają możliwość poznania ludzi pióra, uczą odbioru literatury, rozumienia sztuki, zachęcają do czytelnictwa, czasem także do podjęcia własnych prób pisarskich. Korzyści z organizowania i uczestnictwa w spotkaniach literackich można by jeszcze długo wyliczać.
Ale przecież i tak się zdarza (choć nie powinno), że spotkanie z autorem zniechęca uczestników nie tylko do jego książek, ale i do literatury w ogóle. Mam nadzieję, że są to przypadki odosobnione, lecz wcale nie powinny mieć miejsca. Dlatego warto i trzeba mówić o tym nawet – tak na wszelki wypadek – zwłaszcza, że zbliża się kolejny Międzynarodowy Listopad Poetycki, a wraz z nim spotkania z literatami w szkołach, bibliotekach, domach kultury i innych placówkach kulturalno-oświatowych. Związek Literatów nie prowadzi szkoleń ani kursów na ten temat, nie ma żadnych poradników metodycznych dla autorów w roli bohaterów tychże spotkań. Może więc warto wymieniać między sobą poglądy na ten temat, dzielić się własnymi doświadczeniami (tak jak dzielą się opiniami o literatach organizatorzy spotkań).
Wiele zależy od tego kto nas zaprasza, kto będzie słuchał i czego od nas oczekuje. Najczęściej poetyckie audytorium stanowią uczniowie. Co innego jednak uczeń liceum, a co innego gimnazjalista czy dziecko z podstawówki, zwłaszcza z młodszych klas. Komitet organizacyjny MLP ma wystarczające rozeznanie w charakterze twórczości autorów znajdujących się na liście „listopadowych spotkań” i wie, do kogo skierować danego autora. Zdarzają się jednak niespodzianki. Oto poeta piszący „poważne” wiersze, staje nagle przed dziesięciolatkami. Dobrze byłoby, gdyby bohater spotkania miał możliwość przygotowania się do niego, wiedział wcześniej z kim się będzie spotykał, porozmawiał z organizatorem... Przed wejściem do sali wypełnionej słuchaczami jest zwykle trochę czasu na taką rozmowę. Jeśli jednak nie będzie ku temu okazji, pierwsze minuty spotkania powinny posłużyć wzajemnemu poznaniu się obu stron: autora i słuchaczy oraz wysondowaniu oczekiwań. Przeważnie organizator spotkania sam prezentuje sylwetkę zaproszonego gościa, więc uczniowie już wiedzą, z kim mają do czynienia. (Wiele szkół stara się nawet zapoznać uczniów wcześniej z twórczością autora, a przynajmniej z jedną z jego książek). Pisarz o czytelnikach na ogół wie niewiele. Jednak krótka rozmowa z nimi już na wstępie pozwoli przełamać pierwsze lody, poznać oczekiwania słuchaczy oraz ukierunkować dalszy tok spotkania. Osobiście nie lubię, kiedy próbuje się mnie posadzić na tronie, którym może być scena czy choćby podwyższenie. Chcę być blisko odbiorcy. Nie ma nic gorszego niż ustawienie się w pozycji nadętego i wszechwiedzącego mistrza czy udawanie kogoś ważnego, innego niż jest się naprawdę. Stąd moja rada: Bądź sobą!
Następna bardzo istotna sprawa: o czym mówić? Nie można przecież przez 40 minut (a zdarza się, że dłużej) tylko czytać swoje utwory. Dzieci i młodzież, zwykle pod kierunkiem nauczyciela, przygotowują wcześniej pytania do autora. Zadają je przeważnie na końcu spotkania. Ja jednak wolę usłyszeć je na początku. Wtedy wiem, co interesuje moich słuchaczy, na co położyć nacisk podczas prezentacji wierszy (często nasze utwory zawierają odpowiedzi na te pytania). A poza tym wiem, iż nie zabraknie czasu na ich zadawanie i młodzi czytelnicy nie będą rozczarowani, że nie mieli okazji zapytać o to i owo, bo zadzwonił dzwonek.
Można zaproponować organizatorom i uczestniczącym w spotkaniu uczniom lekcję poetycką „na temat”: „Jak powstaje książka?”, „Od pisarza do czytelnika”, „Tajniki poezjowania” itp. Dobrze mieć w zanadrzu kilka własnych scenariuszy „lekcji poetyckich”.
Czytanie wierszy – czytać czy recytować z pamięci? Napisałam wcześniej, że nie można ograniczyć spotkania do samego czytania wierszy, czy można jednak zrezygnować z czytania w ogóle? Wydaje się to niemożliwe, choćby z tego powodu, że własny wiersz może najlepiej odpowiedzieć na zadane pytanie, zilustrować poruszony problem, a czytany przez samego autora nabiera walorów autentyczności. Jeśli ktoś potrafi, może zarecytować kilka utworów z pamięci. A co w przypadku, kiedy autor nie potrafi recytować? Znam poetów, którzy piszą niezłe wiersze, lecz przeczytane przez nich tracą na wartości. Dobrze jest wybrać wcześniej utwory i poćwiczyć ich czytanie „na głos”, najlepiej przed kimś zaufanym lub choćby przed lustrem. Pewnym rozwiązaniem jest zaproponowanie czytania wiersza wybranemu uczniowi. Przed przeczytaniem utworu można opowiedzieć o okolicznościach jego powstania, o inspiracjach poetyckich lub zadać pytanie, na które ma odpowiedzieć czytany wiersz. Pamiętajmy jednak, by nie zanudzić uczniów wykładem! To nie ma być typowa lekcja języka polskiego lecz żywy kontakt z twórcą literatury. Zainteresowanie uczniów mogą podsycać nie tylko anegdoty, ale i przyniesione na spotkanie rekwizyty: rękopisy, zdjęcia, filmy, pamiątki i różne przedmioty korespondujące z treścią utworów lub obrazujące pozaliterackie zainteresowania pisarza. Nie musimy wszystkich przyniesionych materiałów koniecznie wykorzystać – dobrze jednak mieć je w zanadrzu. I ukradkiem kontrolować zainteresowanie słuchaczy! Wyznaję zasadę, że lepiej jeśli wyjdą z lekkim niedosytem, niżby mieli się wynudzić.
Młodzież, zwłaszcza licealna, często próbuje swych sił w poezji. Wielu ukrywa to przed kolegami, pisze „do szuflady”, ale są i tacy, którzy przy każdej okazji – zachęcani jeszcze przez nauczycieli – dzielą się swoimi tekstami. Nie gaśmy ich zapału, jeśli zdarzy się nam okazja do wysłuchania uczniowskiej twórczości. Bądźmy cierpliwi. My też kiedyś stawialiśmy pierwsze kroki. Jeśli czas spotkania na to pozwoli, dajmy im szansę zaprezentowania swoich wierszy. Młodzi ludzie czekają na opinię „mistrza”. Powiedzmy więc parę słów na ich temat – ale uczciwie: bez fałszywych zachwytów, ale też bez wyśmiewania. Jeśli jesteśmy pewni, że to nie jest poezja, powiedzmy to wprost, wyjaśniając czego oczekuje się od wiersza, zachęćmy do czytania dobrej (nie tylko własnej) poezji. Jeżeli w wierszu doszukaliśmy się oznak poezji, pochwalmy te fragmenty, zaproponujmy uczniom udział w konkursach dla młodzieży, korzystanie z warsztatów. Kiedyś może będą nam za to wdzięczni, a my odczujemy satysfakcję.
Być może czyta mój felieton osoba, która „zjadła zęby” na spotkaniach autorskich, której czytelnicy słuchają z otwartymi ustami i ta osoba myśli sobie teraz: po co Januchta wyważa otwarte drzwi? Tych wszystkich literatów przepraszam. Nie do nich, lecz do mniej doświadczonych, których zżera trema, kieruję te słowa, by umieli się dobrze przygotować do spotkania autorskiego. By uczynili to ze względu na szacunek dla odbiorcy i samego siebie.