Wiedzieliśmy, zawsze nas widzi, choćbyśmy się kryli, gdy się kochamy, na strychach, po piwnicach, w ciemności, za zasłonami, po lasach, w zbożu, w oślepiającym słońcu na plaży...

Zawsze jesteśmy oglądani. Pójdźmy więc do kaplicy, w wnętrze święte. Może tam nas nie dojrzy, nie będzie przecież zaglądał sobie do środka. Poszliśmy. Położyliśmy przed ołtarzem. Próbuję przecisnąć się przez ciasną bramę, którą na ten świat się dostałem. Dyszysz, jęczysz, gdzieś patrzysz nieruchomymi oczami, jak umarła, być może go widzisz; zaciskasz powieki... I krzyczysz, a mną wstrząsa bóg żywy.

(Z tomu Być morze; bez–sen)