Wiesz, Ewo, mówi starszy pan,
z którym współżyję, to jednak największe
europejskie rękodzieło
w całym tym pięknym wieku.
Pomyśl, niemal bez technicznych
udogodnień lub pomocy przyrody. Nic
poza kawałkiem drutu na przegubach
i niewielkim metalowym przyrządem,
niemal sam na sam, jak człowiek
z człowiekiem. A taki efekt.
Żadnych tam bomb, cekaemów, czołgów,
komór gazowych, uszczelnionych samochodów,
głodu i mrozu, rozwścieczonego tłumu.
I ponad dwadzieścia dwa tysiące
osobiście, ręcznie wykonanych egzemplarzy,
pojedyńczo, jeden za drugim...;
prawdziwa sztuka śmierci.
Raczej nie próbuj sobie wyobrażać.
To jednak chyba największe,
w tym stuleciu, na europejskim kontynencie
rękodzieło
- ten Katyń.
Tak mówi, a potem patrzy w ścianę.
Ech - odpowiada mu zeń jego cień
z czarnym wywalonym językiem -
- Ech, te wasze licytacje nieszczęść. A
ludożerczy głód na Ukrainie? A ubój
Ormian?
2001