Nim umrzesz na dobre
i na złe, musisz też poumierać.
Umieram, umieram, umieram – drzesz się,
jak śpiewak w złej arii.
Płonie żywa opera, płonie od urodzenia,
jeśli nie wcześniej.
Papierosy, udręka, wódka, pusta
noc. Kobiety, odwrócone. Niedocenione
książki. Brak swego miejsca w Historii.
Jest czym podsycać ogień
w tym krematorium;
w tej długiej, a pełniej zdumienia
agonii.
Panie, wołamy z głębin, niechaj się stanie,
Dopełni. Nagle, i niespodzianie
zgaś moją świeczkę, Panie. Niechaj się czarno
nie spala w hospicjum, w oknie szpitala. Ogarek
niech także zgaśnie.
Modlisz się, a jakbyś bluźnił.
Luty 2005
(Z tomu Czarne śnieżki)