Ogląda mnie właśnie majestatyczny,
ekstatyczny, wspaniały, podobno największy
w całej historii ludzkości – kondukt żałobny,

idący jak gdyby wstecz,

przy wtórze „Litanii do Wszystkich Świętych”,
która przeciera ścieżkę. Psalmy.

Właśnie przenoszą na marach ciało Papieża,
Jana Pawła II ku grobowi;

całe życie przedzierał się był do Boga, oby
mu się udało, niech spoczywa w spokoju.

Niebywałe. Nigdy czegoś takiego nie
widziałem. A przecież to także Nicość wobec
Drugiego Przyjścia,

na które czeka od wieków tylu żywych
i zmarłych.

Trumna w źrenicy placu, jak drzazga.
Łza tłumów. Z tylu oczu. Proporce.

Nie modlę się, a nie czuję się
Wykluczony.

6 Kwietnia 2005
(Z tomu Czarne śnieżki)