Obok raju biegła
ścieżka Rósł przy niej
rozłożysty kasztan Ukryty
w jego konarach podglądałem
jak Adam i Ewa dorastali
do grzechu Nigdzie
nie widziałem jabłoni choć wtedy
miałem większą ochotę na jabłka
niż Ewę
Bóg co niedziela chodził
do pobliskiego kościoła gdzie
modlił się za mnie Wracał
tą samą ścieżką co mrówki
do mrowiska W białej
koszuli czarnym
garniturze Przecież niedziela
Ktoś zadeptał mrowisko Ślady
ścieżki zarosły zielskiem Bóg
wyjechał do miasta Tylko
kasztan pozostał