szymborska mnie śmieszy
miłosz mnie nudzi
nie wierzę we wszystkich świętych
poezji mieszkających w pałacach
metafor

zaklęty tłum ich słucha niby węże fletu
nawet zamek królewski klęka
i kandelabry mrugają z uszanowaniem

a ja sobie siedzę
zakładam nogę na nogę
i myślę o uciśnionych
genitaliach moich

co by było gdybym
wstał teraz
i podrapał się po mosznie

czy wytrzymałaby to święta poezja
czy by się rozprysła jej kryształowa konstrukcja
a może wynikłoby wielkie wzruszenie
oto szymborska mi daje ostrowłosą szczoteczkę
a miłosz rechocze jak parob litewski