poeci
mówią wyłącznie o sobie

o bólu
który - niby kornik - drąży ich ciała

o twardej ciemności
odpornej na młoty światła

o lęku
przybierającym postać tropionego zwierzęcia

o małej głupiej gałązce
raniącej ich twarze

i o niczym innym
i o niczym innym
co by mogło się przyśnić
mędrcom tego świata