drzewa trwalsze od murów
rysują kształt alei gdzie dom
niczym trup się rozkłada otwory okien
w czerepie z którego wywlókł się czas
stoimy bez słowa może cisza przyniesie
śmiech dawno zmarłych dziewcząt
galop nieistniejących koni
gwar i wesołość ludzi
– śmierć kosę ukrywa w zaroślach
wiatr zmienia się w niepokój –
gdzie są ci którzy tutaj stąpali
(wyjąwszy pobliski cmentarz) pragnęli – jak my – potwierdzeń
że ich świat – dziś niczym grób otwarty –
choć w słowie ocaleje
tylko kto je wypowie
może pod tę jesień
w której znów się zbiegają wszystkie jesienie świata
dla nich chwila ciemności dla nas odległe wieki
w które pędzimy – piloci zbyt szybkiej wyobraźni
po co tu przyjechałem czego szukam w trupiarni
cienie żyją? zamarły? ile ich tutaj było?
umierali – bezsilni choć w to nie wierzyli?
(tak bardzo podobni w tym do nas)
czas uciekać
choć ciągle wołają – –