Spór o to, czy odkryłem nową wyspę,
czy cały kontynent - toczyłem przez wiele lat
sam ze sobą.
Potem włączyli się inni,
różni eksperci i doradcy.
Wiele chcieli zrobić za mnie i beze mnie,
ale tylko ja mogę zgłębić tę tajemnicę.

Raz nowa ziemia jest wrogim zrębem skalnym,
a raz słoneczną krainą owocujących drzew
i omdlewających z gorąca rajskich ptaków.
Raz jest pustynią lodową,
a raz ciepłym morzem,
pełnym raf koralowych i tęczowych ryb.
Więc spór o to, co odkryłem, trwa.
Coraz mniej dbam o jego wynik.
Codziennie umieram z ciekawości
i codziennie z ciekawości zmartwychwstaję.
Ta regularność obchodzi mnie najbardziej.

Z tomu: I ciągle jeszcze idę