Halinie Poświatowskiej
niesyta własnego ciała
utkanego z zachwytu i bólu
wielbiłaś jego pejzaż
żyzną nagość brzucha bioder
ciepłą smagłą skórę
kręte rzeki krwiobiegu
oczami słońca i chmur
chłonęłaś paletę barw wszechświata
(niezmiernie złoto
ruda czerwień
zielenie seledyny błękity)
odurzona cierpkimi zapachami
smakująca gorycz i sól istnienia
zatracałaś się w tańcu
gasnącego życia
tańczące stopy i dłonie
tańcząca krew
szalone pieśni
szeleszczące suknie
wodospady śmiechu i łez
włosy pełne wiatru
czereśnie warg głodne rozkoszy
zachłannymi ustami piłaś miłość
zanim serce ogarnął bezruch
znieruchomiał taniec
umilkł śpiew krwi
zanim chłód bieli zamroził
słońce uśmiechu
płomienie tętnic
wystygły włosy na białym prześcieradle
świat owiał zapach płowienia