w kapryszeniu przedwiośnia
twój skok niechybny
przyczajona
w słodkim lenistwie
przymrużonych oczu
lepkim świergocie
kasztanowych pąków
spowolnieniu lwicy
ciężki kłos snów
z niebem oczu unosisz
w zaświatach szołochow
dopełnia szaleństwa aksinii
ty
na powrót
polskim niebem płonąc
gałązką jabłoni
wprost ku dłoniom ciążysz