otwieram lotnisko dłoni
palce pachną gniazdem
nadzieja ciągnie wozy
po wertepach nieba
wysoko ponad szczebiotem
zachwyconych oczu
jasne pisklęta piersi
wyrąbują skałę
majestatyczna jaskółko
oślepły bezwolnie
śród drogi mlecznej widzę
złotą klatkę ramion