Podróżny nigdzie dziś nie jedzie.
Obmywa stopy w rzece,
która przez góry, lasy, pola
szukała brzegów, aż pociecze.
Zwilżała skórę światłem
w przełęczy i przesiece,
łykała głosy, dźwięki, brzmienia
ptaków, potoków i sumienia.
W rowie z butelki przy pijanym
dopiła kroplę sinej piany,
w bruździe strużkę potu konia
ze źródła przy użdzie.
Rzeka obmywa stopy podróżnemu.
Piaskiem i żwirem, a najmniej sobą,
jakby już była obcą osobą.
Gliną pobiera pamiętliwy odcisk.
Brzegi kamienieją wzdłuż rąk,
jak przy boku bok.
Rzeka się cofa nasycona krwią.
Świat nigdzie dziś nie pojedzie.