Faust był lubieżnym smakoszem życia
koneserem malarstwa wykwintnego jadła
zasłuchanym w muzyce melancholikiem
który na upływ czasu i jazgot świata patrzył
poprzez amfilady sal w Prado Luwrze Albertinie
Musée d’Orsay i innych galeriach świata
ale równie dobrze w ogrodzie botanicznym
potrafił umierać ze wzruszenia nad listkiem miłorzębu lub
pierwszym kwietniowym pierwiosnkiem
jednak w gradacji zachwytów Faust
najwyżej stawiał jasność dnia ach jak ją nazwać
by przekroczyć to co jest zwykłym światłem
a zaczyna być lux mundi lub lux animae wdziera się w nas
wszystkimi porami skóry i rozpromienia
od wewnątrz
ta jasność zdarza się tylko wiosną i to nie
każdego roku powietrze wtedy musi być aksamitne
i przepojone lekkim chłodem rześkie i przeźroczyste jak woda
w alpejskim strumyku powinno swą czystością hipnotyzować
niczym szum fontanny w parku zdrojowym w Baden-Baden
ta jasność wisiała między niebem a drzewami Powązek
dnia siedemnastego kwietnia dwa tysiące siódmego roku
kiedy chowaliśmy Piotra Kuncewicza
słońce odprowadzało go tak jaskrawe jakby przyświecało
samemu sobie w tym mroku
ta jasność płynie z góry albo z myślenia o strukturze kryształu
jest lekko błękitnawa światło sączy się przez nią
wszystkimi barwami tęczy i wypływa blade jak twarz topielicy
fiolet pojawia się potem
kiedy myślimy o tym kiedy już schodzimy w głąb dnia
zamykają się za nami drzwi Prado Luwru Albertiny Musée d’Orsay
i innych galerii świata otwierają się groby
głębokie i ciemne jak rów mariański
gdzie nie ma listka miłorzębu
i o pierwiosnku nikt już nie pamięta