I co teraz? – zapytała Małgorzata,
kiedy wyrzuciła mnie ze swojej poczekalni,
pozbawiła nadziei, odarła ze złudzeń
zepchnęła na dno pustki, odarła ze złudzeń,
strąciła z ostatniego szczebla,
strzepnęła z siebie w czasie wspinaczki,
przegoniła, wyzuła, wyzbyła,
zastosowała najwyższą instancję odmowy,
zatrzasnęła drzwi swojego ciała.
Poradź, Edypie,
poradź, Syzyfie,
poradź, Tantalu.
Znowu razem piszemy
ten antyczny dramat niespełnienie,
choć żadnej tu jedności
miejsca, akcji i czasu.
i co teraz?
Nie mam wyjścia, Małgorzato:
Edyp nauczy mnie chodzić po omacku,
Syzyf pchać kamień, który spada,
Tantal – przeżyć bez krynicy twojej miłości
i brzoskwiń twego powabu.
Nie musisz tego rozumieć,
tak jak ja nie pojmuję banicji;
róbmy swoje: rozmijajmy się,
może po to zetknął nas Los,
aby badać chemię faustyzmu,
stężenie siarki
w oparach absurdu.