Jedni
wspominają nagość kobiet
zapach ich miękkich loków
rozchylone uda
bezbronne piersi
długie niezapomniane wieczory

Drudzy
wirtuozi bezkresnej włóczęgi
należą do barów
przesypują suchy piasek
w klepsydrze ostatniej nadziei
i co noc przegrywając w karty
wchodzą w głąb niepowetowanej straty

Jeszcze inni
rozsądni więźniowie własnych przekonań
zapominają pośrednie szarości
żeby na każdym kroku
recytować wyuczone bzdury

Na błotnistych drogach
słucham zrzędzenia obcych nieudaczników
o marzeniach utopionych we łzach

Na deszczowych przystankach autobusowych
leniwi głupcy przeklinają kaprysy jesiennej aury
koleje ich losów
bardzo do siebie podobne

Płyną lodowate słowa
Zapewniają gniewnym nieśmiertelność.