Nazwałeś mnie matką poetów
a przecież Twoja matka była dla Ciebie
całopaleniem miłości do syna poety
który chciał naprawić świat
Nie stałeś na poboczu
byłeś w samym środku
oglądałeś przemoc i rozpacz
drogi powikłane złością
przez tych co nie udali się Bogu

Dla Ciebie każdy próg był święty
a najchwalebniejszy
próg Potęgowej która umiłowała życie
Ceniła pracę - Wincentego
i Edwarda Stachury którzy
nigdy za darmo nie spożywali strawy
Przyzwyczajony do przesypywania
ziaren trudu przemieniałeś je
w sytną karmę wierszy
Dopóki świat nie zniszczeje
Twoje słowa bezpieczne
w spichlerzach naszych serc
spokojnie będą czekać
na porę plonowania