Przerwana ciągłość, kiedy nie-myśli
i nie-słowa określają przestrzeń.
Ciemne źródło pożądania z rajską toksyną śmierci.
Szaleńcy bez skrzydeł spadają z Beachy Head
w objęcia błękitu. Otchłań połyka strach.
Wąski przesmyk wypełniony gwoździem.
Przez wylot kuli w piersi widać nowy świat.
Lepszy? Gdyby nie strzelał brat.
Z niej nawet paluch wystaje większy.
W czarnej Bóg czeka. Ostatni i Pierwszy...