Miałam las

aż po skórę moich zmysłów
zewsząd się rozciągał

i jeszcze poza
poznanie mojego dotyku

co stwarzało niebywałą sposobność
stawiania w nim wyłącznie hipotez

czarownych jak legendy i bujnych

gdzie zamiast rozstrzygać wątki wyłuszczać je
i przewlekać wszystko zaledwie brało swój początek

było podobne pędom wyrzucanym z pnia
wprost w objęcia wiosny

bez namysłu nad wszechobecną
regułą matematyki z jaką powtarzały

proceder gwałtownych zazielenień
albo przecedzania światła i wody

a jednak ujmująca powierzchowność
przemawiała do mnie wymowniej

na ścieżce rysowałam jedno nasze serce
i pewnego razu to przewidywanie się sprawdziło

był zmierzch gdy wpadłyśmy na siebie
ja i sarna
w zderzeniu oczu trwałyśmy jeszcze
wielce zdziwione tym faktem
i serce biło nam tym samym lękiem

Miałam las

moje zmartwychwstanie i życie