Ty co cień pożyczasz od ptaka
bo swojego nie masz
a umiesz być wszystkim
- cichą wodą
kruchą drogą
i powietrzem dusznym
skąd w tobie zmysł ewolucji
twoje doskonałe ciało
nie cofa się przed niczym
ba jak miękko - ani chybi - z rozkoszą
przyjmuje strzałę
a w zamian – kilka srebrnych aureol błyszczy
boginko o wdzięku antycznym
nie tobie spiżowy pomnik
stawiano na placach
choć ostatnia i pierwsza jesteś rzeko
gdy w nieuchronne czółnem unosisz do brzegu
gdy krople Jordanu poleją na czoło
to inni to ludzie
z lękiem wyglądają brzegu nie ty
bo nie ty lękasz się siebie
kilka skutków i przyczyn
odebrało ci ciało
o tak – ty genialnie nie masz ciała
wolność jest twoim kształtem
pokora i pamięć bez winy
i nie źródło twoim początkiem
droższe ci są prawdy niepowszednie
o niezatapialnej – powiedzmy - tajemnicy
niż to Archimedesa pisane białą kredą na czarnej tablicy
- jakby tajemnica miała ocalić
więc twój genialny brak ciała
i brak głodu
pożerał epoki
a ty uczyłaś się od ofiar
że nie trzeba zabić
by mieć w sobie rybę
a temu człowiek nie sprosta
dopóki życie – będzie tropił
gdy wytropi zabije żeby przeżyć żeby przegrać
ten cel jest ci obcy
ty zdążasz do niewyobrażalnej krawędzi
nie większej niż łepek szpilki
gdy przekroczysz ów horyzont zdarzeń
czy posiądziesz na własność
niebyt
wolę nie mieć w tym udziału
lecz czy jakikolwiek pozostawisz wybór mnie
od której po tylekroć cień długi bierzesz
a nie cienia pytać chcę
- dokąd tak biegniesz -
ty o znanym mi imieniu
choć podobna teraz Lete
i cieniem Lete płyniesz we mnie
i biegniesz biegniesz
dokąd
30, 31 grudnia 2003