Ulica
w stalowym garniturze.
Dzień daleko.
Gwiazdy pod nogami
szeleszczą
jak jesienne liście.
Wieczór ciepły,
a cisza lepka,
jak myśl
stworzeniu świata.

Pewnie Hawking otrzymał
glejt od Boga,
by mógł wejrzeć
w chwilę Tworzenia.
Ulica długa,
na zegarze północ.
Bohm rozwija
Porządek Wszechrzeczy.
Idę w noc,
a horyzont ucieka
w nicość.