Wśród nas była między innymi wariatka.
Była! Wszczuta bez reszty w siebie,
w tę poczekalnię ogromną i senną.
Wariatka, zresztą mucha gryzła nas, gryzła nas
gryzła nas i nieustannie się przeistaczała
kiedy gasiłem w jej ustach kolejnego papierosa
wyła, i na moment się stawała popielniczką.
Bałem się poruszyć. Poczekalnia otwarta na
przestrzał, razem z systemem słonecznym tkwiła
nieruchomo w pędzie ku nieskończoności.
Co chwilę któryś z nas odchodził na bok, i umierał
Przez tę noc zestarzałem się o wiele zdarzeń.
Wariatka mnie ugryzła, znowu mnie ugryzła.
Tym razem było to śmiertelne ukąszenie
bowiem zabiłem ją, a ona
u sufitu zwisała jeszcze bardziej żywa
i śmiała się ze mnie ciałem, i jeszcze czymś innym.
Wreszcie nadjechał powłóczysty ekspres.
Dworzec śmierdzący uryną natychmiast
zapadł się, i przestał istnieć.
Pod moją czaszką drżał już cel podróży.