jest wieczór, droga, wieś o nieważnej nazwie
zza płotu wypływa dziewczyna w kwiecistej sukience 

w jednej chwili wiatr robi z niej Marylin Monroe
kobieta sprawnie przywołuje kieckę do porządku
rozglądając się wstydliwie dookoła 

nie widzi mnie za oknem, nie widzi nikogo
kogo chętnie by obdarowała swoim zawstydzeniem
gdy jej oczu płoną do własnych myśli 

szybko obraca się w stronę pobliskiego kościoła
przyklęka na chwilę czyniąc znak krzyża
i już spokojnie rusza dalej drogą 

która zdaje się prowadzić przez moje życie
chociaż w tamtej chwili jeszcze tego nie wiem