Kiedy grudniową nocą
brnęłam w zaspach
by zdążyć z Ojcem
na wigilijną wieczerzę
w odległej leśnej sadybie
łasił się do mych nóg
odwieczny strach przed wilkami
nie mogły mnie dopaść
ani one ani żadna
zła przygoda
moja dłoń bezpiecznie tonęła
w twardej prawicy Ojca
jedynej ostoi
w dalekiej drodze
do ciemnego lasu
i osypanej diamentowym księżycem
przydrożnej choiny
14 XII 1994