Słońce pasie mną rozpacz. Morze ból przemienia.
Promień gwiazdy mnie spala — żłobi fakt istnienia.
Krew moja się przetacza do strumienia nocy.
Idę tak, jakbym patrzył — patrząc — stracił oczy.
Głowie mojej lecący ptak poskąpił cienia.
Więc mnie dziś zakryj ramion chłodną falą.
Nogami mnie zatrzaśnij, bym czuł: to jest ziemia.
Piersi twoje dwa źródła mojego pragnienia.