Poczucie pustki staje się szczególnie dotkliwe kiedy odchodzą przyjaciele, których ceniliśmy nie tylko za bliskość nam dawaną, ale przede wszystkim za ich wiedzę, takt, staromodną delikatność uczuć, za to, co zrobili dla środowiska, literatury, za umiejętność dzielenia się z innymi swoją szlachetną pasją.

Uzmysławiam sobie to żegnając Andrzeja Gronczewskiego, profesora, eseistę, krytyka, wielkiego znawcę literatury polskiej i europejskiej, erudytę i przyjaciela. Jako młody, wstępujący krytyk towarzyszył piórem Orientacji Poetyckiej HYBRYDY i pozostał wierny przyjaźnią wielu wybitnym poetom, zresztą nie tylko tego pokolenia. Jego uwielbienie dla twórczości Jarosława Iwaszkiewicza owocowało wieloma szkicami o tym wielkim pisarzu i znakomitą pracą nad trzytomowymi jego dziennikami. Dla jury przyznającej nagrodę im. Iwaszkiewicza było kilka lat temu oczywiste, że Andrzej Gronczewski na tę nagrodę najbardziej zasłużył.

Był Andrzej dla nas nie tylko wielkim autorytetem literackim, ale też mistrzem słowa: jego eseje zadziwiają nie tylko ogromem wiedzy, ale i piękną, wysublimowaną polszczyzną. Przez kilkadziesiąt lat szczyciliśmy się jego obecnością w szeregach naszej organizacji pisarskiej. Odchodząc uczynił nam bolesną lukę.

Marek Wawrzkiewicz