8 czerwca w warszawskim Domu Literatury odbył się XXXII Walny Zjazd Związku Literatów Polskich organizacji skupiającej w 21 oddziałach blisko 1000 członków.
Delegaci ocenili działalność Związku w minionej, czteroletniej kadencji i nakreślili plany działania na następną, a wśród nich na obchody 200 rocznicy urodzin Cypriana Norwida przypadającej na rok 2021. Zjazd wybrał Prezesa ZLP, którym został (na piątą kadencję) Marek Wawrzkiewicz uzyskując 96 głosów przy 15 głosach jego kontrkandydata D. T. Lebiody.

Następnego dnia odbyło się pierwsze posiedzenie nowo wybranego Zarządu Głównego, na którym dokonano wyboru Prezydium. Wieceprezesami ZG ZLP są Zbigniew Gordziej, Zbigniew Milewski, Grzegorz Wiśniewski i Andrzej Żor. Sekretarzem generalnym został Jan Cichocki, skarbnikiem Aldona Borowicz, a przewodniczącym Komisji Kwalifikacyjnej Kazimierz Burnat. Skład prezydium uzupełniają Andrzej Walter i Andrzej Wołosewicz.
Zarząd powierzył sprawy socjalne Ewie Zelenay, statutowe Wojciechowi Parzyńskiemu, a medialne Kazimierzowi Kochańskiemu.

Oto tekst sprawozdania za mijającą kadencję przedstawiony przez Prezesa Zarządu Głównego

Związku Literatów Polskich Marka Wawrzkiewicza

na XXXII ZJEŹDZIE DELEGATÓW  

Zjazd odbył się niemal dokładnie w 99 rocznicę zjazdu założycielskiego Związku Zawodowego Literatów Polskich.

"Związek Literatów Polskich w latach 2015 – 2019"I

Szanowne Koleżanki, Szanowni Koledzy! 

12, 13 i 14 maja 1920 roku odbył się pierwszy zjazd Związku Zawodowego Literatów Polskich będący próbą połączenia organizacji pisarskich działających przedtem w zaborach i w pierwszych dwóch latach II Rzeczypospolitej. Pierwszoplanowe role odgrywali w obradach Stefan Żeromski, Andrzej Strug, Zofia Nałkowska, Wacław Sieroszewski. Proces ostatecznego zjednoczenia trwał kilka lat, ale mimo wielu różnic spajały wszystkich te same cele: ochrona języka, jedność środowisk, wspólny front walki przeciwko samowoli edytorów, ochrona praw autorskich. Po dziesięciu latach ZZLP liczył sobie 340 członków skupionych w oddziałach warszawskim, poznańskim, lwowskim i krakowskim. Rzecz znamienna: młode i biedne władze nowej Polski już przed stu laty wysupłały z kieszeni państwa środki na organizację zrzeszenia pisarskiego, a kilka miast ustanowiło pokaźne nagrody literackie. Niech to będzie aluzja do współczesności: kiedyś doceniało się znaczenie literatury. O dolach i niedolach naszych protoplastów, o wzlotach i upadkach Związku Literatów będziemy mówić w przyszłym roku, sądzę jednak, że jest to dobry punkt wyjścia do zastanowienia się nad kondycją dzisiejszego Związku, nad warunkami uprawiania zawodu pisarskiego, nad sytuacją książki, którą dziś piszemy, nad obowiązkami przed nami stojącymi, nad możliwością i perspektywami naszych działań.

II. 

Gdybym poprosił, aby zgłosili się koledzy, którzy w ostatnich latach otrzymali honoraria za swoje książki, to zapewne nie podniósłby się las rąk. Zupełnie inaczej wyglądałoby zalesienie, gdybym zapytał ilu z nas zapłaciło wydawcom za swoje książki, ilu wydało je na własny koszt, a jeszcze ilu z mozołem starało się o dotacje. Wygląda na to, że się już do tego przyzwyczailiśmy, pogodziliśmy się z tym, że za naszą pracę nie należy się płaca. Ale jednocześnie niezbyt dokładnie uświadamiamy sobie czas, w którym żyjemy. Jeśli kończy się epoka cywilizacji książki wypieranej przez media elektroniczne, to tradycyjne pisarstwo może podzielić los dinozaurów. Ciągle wierzymy, że książka jest podstawowym dokumentem kulturowym, ale przyjmijmy do wiadomości smutne dane: w ubiegłym roku tylko 19% przedstawicieli naszego światłego narodu zakupiło 1 książkę – a liczą się w tym podręczniki, poradniki i książki fachowe. Czytelnictwo nasze znalazło się w ogonie Europy i daleko nam od poziomu Skandynawii czy nawet pobliskich Czech. A więc książki naszego autorstwa trafiają do rąk jakiegoś znikomego promila czytelników. Ale piszemy je, ponieważ mniej czy bardziej słusznie słusznie uważamy, że mamy coś do powiedzenia ludziom i światu. Ten obowiązek, obowiązek pisania dobrych książek, mimo wszystko nie zmienia się. Tyle, że sytuacja nakłada na nas powinność dodatkową: docierania z książkami do czytelników. Działalność popularyzatorska staje się koniecznością. Sakramentalne pytanie: co autor chciał powiedzieć nie traci na aktualności i nie możemy uważać, że odpowiedź na nie jest poniżej naszej godności. Najmocniejszą legitymacją jest nasza aktywność, to ona właśnie decyduje o randze Związku Literatów Polskich. I jeszcze jedno: chyba wszyscy mamy czasem wrażenie, że znajdujemy się w wielkiej szklanej bańce. Spotykamy się sami z sobą i sami siebie przekonujemy o naszych racjach, sami siebie informujemy o tym, co napisaliśmy. To musi się zmienić i na te zmianę musimy poszukać nowych sposobów. Nie możemy czekać na czytelnika, musimy go szukać i znajdować. A wśród tych poszukiwań i poprzez nie budować rangę i znaczenie naszej organizacji.

 III

Mimo coraz większych trudności i przy coraz mniejszych środkach utrzymaliśmy przy życiu nasze największe imprezy międzynarodowe: Warszawską Jesień Poezji, poznański Listopad Poetycki, polanickie spotkania Poeci bez Granic i Galicyjską Jesień Literacką. W okresie sprawozdawczym imprezy te odbyły się czterokrotnie. Wysoko cenimy imprezy ogólnopolskie. Nabiera znaczenia i rośnie terytorialnie Wiosna Poezji organizowana przez Oddział Szczeciński, co rok odbywa się krakowska Noc Poetów, okresowo ogłaszane są w Kielcach konkursy im. Żeromskiego, w Poznaniu ceniony przez debiutantów konkurs im. Iłłakowiczówny, Zielona Góra przyznaje nagrody im. Andrzeja Waśkiewicza, a Gorzów i Rzeszów nagradzają kolegów skupionych w tych oddziałach. Pozostający w gestii ZG konkurs im. Iwaszkiewicza przyznaje nagrody w dwóch kategoriach, w konkursie im. Słowackiego decydujący głos ma OW ZLP. Wbrew pogłoskom, że „Warszawka wszystko bierze” laureatami tych konkursów byli koledzy z Krakowa, Gdańska, Lublina, Kielc, Gorzowa, Torunia, Zielonej Góry i Szczecina. To wszystko jest działalnością poniekąd odświętną, ale liczy się codzienność. A ta, aczkolwiek mniej zauważalna, jest imponująca. Kielce, poza plenerami poetyckimi, licznymi spotkaniami autorskimi i sesjami wydają kwartalnik i książki kolegów, także autorów spoza Żeromszczyzny; aktywność Szczecina nie ogranicza się do Wiosny poetyckiej obejmującej całe województwo zachodniopomorskie, ale też kontynuuje mającą długa tradycję serię poetycką; Gorzów ma swoje pismo i wydawnictwo książkowe; Poznański Listopad uzupełniają wieczory w prestiżowych salach stolicy Wielkopolski, swoje sukcesy mają oddziały w Lublinie, Rzeszowie, Dolnośląski we Wrocławiu, a nawet tak małe jak Płocki czy Koszaliński. Lista ta byłaby zapewne dłuższa, gdybyśmy mieli informacje o działaniach innych oddziałów, tym bardziej, że zapewne mają się czym pochwalić. Z długoletniego letargu obudził się oddział w Olsztynie, z czym wiążemy spore nadzieje. Na koniec zostawiliśmy sobie Oddział Warszawski: cztery Jesienie Poezji, dwie akcje „Literaccy patroni naszych ulic”, wystawa plenerowa „Poeci i pisarze Warszawie”, kilka sesji krytyczno literackich, koncerty poetycko-jazzowe, przeszło 200 lekcji poetyckich w szkołach Warszawy i Mazowsza, przeszło 120 wieczorów promocyjnych i jubileuszowych w Domu Literatury – to wszystko w ciągu minionych 4 lat. Są to działania ważne, choć chyba powinniśmy się zastanowić czy wystarczające. Jak by nie było – uważamy, że mieszczą się one w ramach naszych powinności i są działaniami nie tylko na rzecz społeczności lokalnych ale i na rzecz całej naszej organizacji pisarskiej. Obecnie większość oddziałów posiada własne NIPy i stara się samodzielnie zdobywać dotacje na swoją działalność statutową.

 IV

 Przepraszam za to, że będę mówił o rzeczach oczywistych, ale okazuje się, że dla niektórych oczywiste one nie są, a ten stan świadomości rodzi fantastyczne, ale z powagą głoszone sądy.

W roku 1991 trzy organizacje pisarskie utworzyły Fundację Domu Literatury i Domów Pracy Twórczej. Zarządza ona naszym wspólnym majątkiem, a jej zarząd stanowi 9 osób – po trzech przedstawicieli delegowanych przez ZLP, SPP i polski PEN club; za swą pracę członkowie zarządu nie pobierają żadnych uposażeń. Cztery lata temu wyrokiem Najwyższego Sądu Administracyjnego hr Potulicka odzyskała Obory, które jako dom pracy twórczej był własnością skarbu państwa, a nie – jak ploty głoszą - Związku Literatów Polskich. W zarządzaniu Fundacji pozostaje więc DPT Astoria w Zakopanem i Dom Literatury. Tylko Dom Literatury przynosi Fundacji zyski. Składają się na nie suma uzyskana z dzierżawy kawiarni i restauracji oraz przychody z hoteliku. Fundacja zatrudnia – łącznie z Astorią, administracją, służbami porządkowymi – 17 osób. Od półtora roku Fundacja dotuje każde z organizacji sumą 3.000 zł miesięcznie. Związek Literatów Polskich przeznacza to na dwa uposażenia, głównej księgowej i sekretarki Zarządu Głównego. Składa się to na astronomiczną sumę 2500 zł miesięcznie. Ponosimy też koszta funkcjonowania naszego bizantyjsko rozrośniętego aparatu: płacimy za obowiązkowy zakup programów komputerowych, tonery, papier, znaczki, nekrologi oraz ponosimy koszta podróży służbowych - jest ich bardzo niewiele. Wstyd mi o tym mówić, ale niech się wstydzą ci, którzy absurdalne informacje rozpowszechniają ze złą wolą: za swoją pracę w prezydium i innych organach związku nikt nie pobierał i nie pobiera żadnego wynagrodzenia. Pobieramy za to pomówienia i szkalujące, bezpodstawne oskarżenia. To dla ludzi o szczególnym rozumieniu moralności jest o wiele łatwiejsze niż zapytanie o stan finansów, do czego każdy członek Związku ma prawo.

Powiedzmy sobie otwarcie: nie jesteśmy organizacją potężną. W 20 oddziałach skupiamy przeszło 800 członków. Byłoby świetnie, gdyby choć połowa z nich wykazywała się aktywnością, a tak nie jest, o czym świadczą choćby listy obecności na tegorocznych zebraniach sprawozdawczo wyborczych Nie jesteśmy też organizacją młodzieżową. Przyjmujemy wprawdzie do Związku ok. 100 osób w ciągu kadencji, ale młodych ludzi wśród nich prawie nie ma. Być może – ale to kwestia do rozważań statutowych - nadmiernie zaostrzyliśmy warunki przyjęcia do Związku.

 V

Jeszcze niekiedy stąd i zowąd słyszy się głosy: a zarząd nic nam nie daje. Kryje się w tym podejrzenie, że zarząd z pewnością ma, ale trwoni środki na swoje wystawne życie i z natury wrodzonego skąpstwa żałuje innym. Ale głosiciele tych opinii nie zadają sobie pytania: skąd niby zarząd te pieniądze ma? O pracach Prezydium Zarządu Głównego, które to Prezydium obraduje 4 razy do roku, systematycznie informowaliśmy Oddziały. Staraliśmy się w nich donosić o problemach, nad którymi pracowaliśmy, o tym jakie podejmowaliśmy decyzje w sprawach sygnalizowanych przez Oddziały. W ramach statutowych kompetencji Prezydium powołaliśmy nowy, Wielkopolski Oddział ZLP z siedzibą w Kaliszu. Podjęliśmy tę decyzję bez entuzjazmu. Martwimy się o Oddział Katowicki i Oddział Białostocki, którego członkowie rozproszeni są po całym Podlasiu i trudno ich zebrać w jednym miejscu. Nowy zarząd musi się zastanowić nad odnowienie działań tych oddziałów, powinien też wspomóc najmniejszy liczebnie Oddział Słupski. Zarząd Główny – i to jest dziedzictwo minionych czasów – liczy 32 osoby. W położeniu w jakim jesteśmy zwołanie co roku posiedzenia tego gremium spowodowałoby katastrofę finansową. Ten, a może kolejny zjazd, poświęcony wyłącznie sprawom statutu, powinien zdecydować, czy skład zarządu zmniejszyć, czy też przyjąć zasadę, że przyjazdy na posiedzenia finansują oddziały, z których pochodzą członkowie Zarządu Głównego.

VI

 Związek Literatów Polskich chce być, jest i powinien być organizacją apolityczną. Jednak żyjemy w czasach, kiedy wszystko stało się polityką – każde działanie, wypowiedź albo gest. Zastanówmy się więc nad naszą apolitycznością.

Od lat kilku, albo nawet kilkunastu, w expose sejmowych, w wypowiedziach liderów partii politycznych i innych prominentnych polityków, w programach naprawy państwa słowo „kultura” pojawia się niesłychanie rzadko, a słowo „literatura” odeszło w zapomnienie. Czy wobec tego nasze protesty wobec takiemu stanowi rzeczy są politycznością?

W roku 2017 dotacje przyznawane przez agendę Ministerstwa Kultury i DN jaką jest Instytut Książki w 66% przypadły wnioskom składanym przez instytucje i organizacje z 5 województw wschodnich i południowych. Czy jest to wynik polityki kulturalnej czy czystej polityki?

Ocenialiśmy, że historia literatury polskiej pisana jest przy pomocy cenzorskich nożyc. Łatwo to udowodnić na podstawie podręczników szkolnych, a także na przykładzie „akcji dekomunizacyjnej”, w ramach której zniknęły z ulic polskich miast nazwiska Lucjana Rudnickiego, Bruna, Standego, Jesieńskiego, Kruczkowskiego, Szewczyka. Czy nasze protesty w formie artykułów i listów do Ministra i władz samorządowych są działalnością polityczną, czy też wypełnianiem obowiązku, który na nas nakłada preambuła Statutu? Czy jesteśmy apolityczni składając kwiaty na mogiłach socjalisty Andrzeja Struga, pisarza, współzałożyciela ZZLP, Leona Kruczkowskiego, dramaturga, prozaika, prezesa ZLP, który miał nieszczęście być wiceministrem kultury w niesłusznych czasach, organizując sesje poświęcone ich twórczości, nieustannie przypominając postać i dorobek Jarosława Iwaszkiewicza?

Ministerstwu Kultury i DN nie sposób zarzucić rozrzutności w dotowaniu literatury i jej promocji, z czego wypływają decyzje odmowne dotyczące Warszawskich Jesieni Poezji i innych imprez przez nas organizowanych. Decyzją byłego ministra Zdrojewskiego z komisji przyznającej stypendia twórcze wykluczeni zostali przedstawiciele organizacji pisarskich, a na ich miejsce powołano dyrektorów departamentów, ponieważ to właśnie oni najwłaściwiej potrafią ocenić komu przysługuje ten wdowi grosz; Ministerstwo nie tylko oszczędza na przyznawanych przez siebie odznaczeniach resortowych, ale również na nagrodach jubileuszowych, o które występujemy dla naszych szczególnie zasłużonych kolegów. Mamy podejrzenie graniczące z pewnością, że w decyzjach fundamentalną role odgrywa – tyle że a rebours – stosowane w przeszłej epoce kryterium pochodzenia społecznego; teraz decyduje nie dzieło, nie dorobek, a miniona przynależność czy aktualny stosunek do aktualnej władzy. Czy awanturowanie się w tych sprawach jest działaniem politycznym czy naszym obowiązkiem?

Na zebraniu sprawozdawczo wyborczym Oddziału Warszawskiego zaproponowaliśmy rezolucję popierającą strajk nauczycieli. Rozległ się głos sprzeciwu, bo to byłoby działanie polityczne. Olbrzymia wielkość zebranych nie dała się jednak zwariować i rezolucja została przegłosowana. Czy naprawdę nie mamy prawa zabierać głosu w sprawach publicznych i zajmować się tylko naszym partykularnym interesem? Mamy niewielkie możliwości docierania do mediów, ale uważamy, że naszą powinnością jest wypowiadanie się w kwestiach społecznych, szczególnie tych, które ocierają się o kulturę i literaturę. Sądzimy, że powinniśmy robić wszystko, aby Związek był widoczny i słyszalny. Stąd – mimo niewielkich, a wymiernych korzyści – nasz udział i patronat honorowy w kolejnych międzynarodowych Warszawskich Targach Książki, stąd udział naszych przedstawicieli w jury nagród im. Norwida, Reymonta, nagrodzie literackiej M.St. Warszawy i wielu innych. Z różnym skutkiem, ale konsekwentnie występujemy o nagrody dla naszych członków, walczymy o fundusze dla firmowanych przez ZLP nagród im. Słowackiego i Iwaszkiewicza, których laureatami są koleżanki i koledzy z całej Polski. Mimo całkowitego braku funduszy na ten cel staramy kontynuować współpracę międzynarodową organizowaną nie tylko przez centralę, ale również przez kilka oddziałów terenowych.

 VII

Już u zarania naszych związkowych dziejów występowały liczne konflikty, wynikające nie tylko z różnic dzielnicowych i zaborowych. Stefan Żeromski czynnie uczestniczył w pierwszym, zjednoczeniowym zjeździe ZZLP, potem z niego wystąpił, aby po jakimś czasie wrócić. Te konflikty niejako dziedziczymy; bolejemy nad nimi, choć ich nie przeceniamy – ot, taka jest nasza tradycja. Ale tradycją też jest wspólna wola pozostawania w naszej organizacji. Ufamy, że zebrani tutaj tę wolę potwierdzą.

Przed nowymi władzami Związku stoją stare i nowe zadania.

Powinniśmy starać się o wewnętrzną i zewnętrzną aktywność. To znaczy spowodować, aby do codziennej pracy oddziałów włączała się liczniejsza grupa naszych członków; aby imprezy przez nas organizowane adresowane do szerszych grup publiczności.

Doceniając i szanując obecność w naszych szeregach pisarzy o długoletnim stażu członkowskim - oni stanowią o prestiżu ZLP - musimy starać się o przyjmowanie do naszego grona młodzieży literackiej, która będzie budowała przyszłość organizacji.

Rok 2020 jest rokiem Jubileuszu 100.lecia. Dwadzieścia kilka lat temu prezes Związku Piotr Kuncewicz w luźnej, niezobowiązującej rozmowie powiedział, że zbliża się jubileusz 80.lecia. Na wiadomość o tym z oburzeniem zareagowali koledzy z SPP: Związek zawłaszcza sobie rocznicę, do świętowania której uprawnieni są oni, prawowici spadkobiercy ZZLP. Od tego czasu temperatura sporu zmniejszyła się, ale nie znaczy to, że jest normalna. Nowe władze Związku powinny przeprowadzić rozmowy z SPP i zaproponować, aby ta rocznica była świętem całej polskiej literatury i abyśmy wspólnie zaprogramowali jej obchody. W przypadku odmowy uprzedzić, że my jubileusz świętować będziemy. Powinien to być cykl poważnych imprez, które mogłyby się odbyć nie tylko w stolicy, ale też np. w najstarszych oddziałach (Poznań, Kraków). Nie wyklucza to oczywiście udziału i inicjatyw innych oddziałów. Przeciwnie, wizyty u prezydentów miast, u marszałków województw i poinformowanie ich o jubileuszu mogłoby przynieść wymierne korzyści. Nowe władze Związku powinny niezwłocznie zwrócić się w tej sprawie do prezydenta Warszawy i marszałka Mazowsza z grzeczną, acz kategoryczną prośbą o audiencję.

Przy tej okazji trzeba poruszyć z władzami i inny temat: w roku 2021 przypada 200.rocznica urodzin Cypriana K. Norwida. 10 a może i więcej lat temu podjęto projekt ufundowania pomnika Norwida, była nawet lokalizacja, ale ta piękna idea – jak wiele innych – umarła. Jest obowiązkiem Związku Literatów Polskich przypomnienie o tej rocznicy i doprowadzenie do wzniesienia w Warszawie pomnika jednego z naszych największych poetów oraz zaprogramowania kilku ogólnopolskich imprez. Jest to z pewnością najważniejsza polska rocznica literacka przypadająca na przyszłą kadencję. Na jej przygotowanie wbrew pozorom czasu zostało niewiele.

Chcielibyśmy, aby dzisiejszy Walny Zjazd Delegatów nie tylko podsumował mijające czterolecie, ale również, a może przede wszystkim, posunął nowym władzom Związku idee i pomysły działań na następną kadencję. Z tą myślą życzymy Koleżankom i Kolegom pomyślnych i owocnych obrad.