Urszula Zybura

W ubiegłym roku obchodziła Pani 35-lecie pracy twórczej. Zacznijmy od początku... 35 lat temu ukazują się we Wrocławiu Pani aforyzmy...
Urszula Zybura: Debiutowałam jako autorka aforyzmów w prasie wrocławskiej. Jeden z moich pierwszych aforyzmów to: „Dla orła każda klatka jest mała”. Mój debiut poetycki miał miejsce w 1986 r., kiedy to w krakowskim Wydawnictwie Literackim ukazał się tomik wierszy „Nieuleczalnie żywa” recenzowany przez Wisławę Szymborską. Wcześniejsze publikacje to były aforyzmy i wiersze w prasie oraz arkusz poetycki i nieprofesjonalne wydanie aforyzmów przez Wojewódzki Dom Kultury w Kaliszu.

Kiedy mieszkałem w Kaliszu zaczynałem lekturę „Ziemi Kaliskiej” - lokalnego tygodnika – od Pani aforyzmów. Właściwie przez wiele lat dla mnie aforyzm równało się „Urszula Zybura” i któregoś dnia zdziwiłem się, że ktoś inny także może je pisać...
Istotnie, jest sporo publikacji tzw. aforyzmów, ale w moim przekonaniu dzisiaj w Polsce jest nie więcej niż dziesięcioro aforystów godnych cytowania.
Kto jest dla Pani mistrzem aforyzmu? Kto stanowił dla Pani wzór aforystycznej precyzji?
W Polsce zapewne Stanisław Jerzy Lec (syn barona!), w literaturze europejskiej Marie Ebner von Eschenbach – Austriaczka, która nawet doczekała się pomnika za swoje aforyzmy. Także Blaise Pascal.
Jest Pani autorką najbardziej gorzkiego wiersza jaki powstał o Kaliszu... który jest zarazem chyba najlepszym wierszem o Kaliszu, ale dzieci w kaliskich szkołach pewnie się go nie uczą na pamięć...
Pewnie Pana to zdziwi, ale ten wiersz zatytułowany ,,Jestem znad ścieku Prosny ” jest dość często deklamowany na konkursach poetyckich i raczej jest znany w Kaliszu.
Nie chciałbym, żeby ta rozmowa krążyła wciąż wokół Kalisza, ale muszę jeszcze zapytać o Kaliski Aforystykon, który Pani wymyśliła i zrealizowała...
Uwielbiam piękne aforyzmy i udało mi się zrealizować pięć edycji "Aforystykonu" w Kaliszu (1999, 2000, 2001, 2002, 2003) i jedną w Poznaniu (2010).
Jak wyglądały „Aforystykony”? Kto brał w nich udział?
Początkowo to były Turnieje Aforystów i Pojedynki Aforystów. Brali w nich udział główni panowie, a więc mój nieżyjący już przyjaciel z Wrocławia – Henryk Jagodziński, (swego czasu założył w latach siedemdziesiątych dwudziestego wieku jedyne w Polsce „Koło Aforystów”, w którym byłam jedyną dziewczyną – miałam wtedy 22 lata, reszta to byli sami panowie, Nikos Chadzinikolau (też już nieżyjący, spolonizowany Grek, a przecież Grecja to kolebka cywilizacji i filozofii europejskiej, więc jego obecność zawsze była interesująca), Lech Konopiński z Poznania, Ryszard Podlewski (też z Poznania), Czesław Klimczak (z Sieradza), Wiesław Malicki (z Opola – zginął tragicznie jesienią ubiegłym roku). W Kaliszu powstała swego czasu moda na pisanie aforyzmów, być może dzięki tym Aforystykonom.
Od 1995 roku prowadzi Pani własne wydawnictwo. To konieczność dla autora, który chce, by jego publikacje były otoczone odpowiednią troską, czy też chęć walki na wydawniczym rynku?
Panie Miłoszu, ja nie mam zamiaru z nikim walczyć. Zrealizowałam swoje marzenie i założyłam własne wydawnictwo. Wydałam w nim blisko 40 książek różnych autorów, w tym dwie książki dla Polonii Amerykańskiej. Natomiast własne publikacje od wielu lat własne publikacje wydaję w krakowskim wydawnictwie Krytyki Artystycznej ,,Miniatura”.
Dlaczego nie wydaje Pani sama swoich książek? Wielu autorów tworzy małe wydawnictwa właśnie przede wszystkim po to, by wydawać swoje publikacje...
Mam pełne zaufanie do mojego wydawcy. Zresztą, pisarz ma pisać, a wydawca – wydawać. Ja już nie mam czasu na to, aby jeszcze wydawać sama moje książki.
Co – po 35. latach pracy twórczej wydaje się najważniejsze? Co dzisiaj uważa Pani za największy sukces i największą porażkę?
Cieszę się, że udaje mi się realizować najważniejszą zasadę dla pisarza: „Trzeba pisać i skreślać” – jak mi powiedział w r. 1981 Henryk Vogler, swego czasu (r.1948) założyciel i długoletni szef Wydawnictwa Literackiego w Krakowie. Mój największy sukces? Zapewne – jeszcze przede mną. A porażka? Sama nie wiem...
Na zakończenie prosimy o radę dla wszystkich, którzy próbują swych sił w literaturze...
Może taki aforyzm: „Na początku było Słowo. Ale – tylko jedno”.