Już za nami XXXVII Warszawska Jesień Poezji. Rozpoczyna się czas podsumowań i dyskusji. Czy jesteśmy zadowoleni z tegorocznej edycji imprezy? Czy była ona potrzebna? Czy należy dalej walczyć z przeciwnościami i starać się o 38. edycję festiwalu poetyckiego w przyszłym roku?
Program Warszawskiej Jesieni Poezji nie był szczególnie spektakularny, zaś na tle innych imprez literackich (czy pseudoliterackich) w stolicy wyglądał wręcz archaicznie. Nie było przecież żadnych wydarzeń z gatunku performance typu palenie książek niskonakładowych na placu Zamkowym, czy skoków na banjo połączonych z recytacją haiku. Żaden uczestnik WJP nie biegał w negliżu po Nowym Świecie w ramach promocji tomiku erotyków. Obyło się nawet bez skandali towarzyskich, uczestnictwa celebrytów, nie interweniowała policja ani straż miejska. Z perspektywy mediów było to więc wydarzenie nudne i bezsensowne.
A jednak istnieje wiele powodów, ażeby tę nudną i archaiczną w swej idei imprezę kontynuować, ba, nawet walczyć, by nabrała blasku w oczach dziennikarzy, literatów i czytelników. Postaram się cztery z nich wymienić.
1. Warszawska Jesień Poezji (to być może najważniejszy z argumentów) to dziesiątki lekcji poetyckich w warszawskich i podwarszawskich szkołach średnich, podstawowych i gimnazjach. Jedyna na tak szeroką skalę prowadzona akcja przybliżania setkom uczniów poezji i pokazywania żywych, istniejących a nawet rozmownych i sympatycznych poetów. Uczniom, którzy mają więcej niż którekolwiek pokolenie wcześniej atrakcyjnych możliwości spędzania czasu wolnego w mieście, które tych możliwości zapewnia więcej niż jakiekolwiek inne polskie miasto. Uczniom, dla których taka lekcja może być prawdziwym zwrotem w życiu – w sensie przewartościowania swojego stosunku do języka polskiego, literatury współczesnej a dla niektórych nawet w wyznaczaniu sobie życiowych celów. Gdyby Warszawska Jesień Poezji sprowadzała się tylko do spotkań w szkołach poetów z całej Polski i licznych gości z zagranicy – to już wystarczy by mówić o wielkim sensie i wielkiej idei tej imprezy.
2. WJP to przede wszystkim niezwykła okazja do spotkań poetów z czytelnikami, poetów z krytykami, poetów z poetami. I nie mam tu na myśli oficjalnych sesji, które są niewątpliwie ważne. Ale dla mnie ważniejszy jest ten – teoretycznie dodatkowy – aspekt towarzyski. Warszawska Jesień Poezji to jedyna w Warszawie okazja do nawiązania i odnowienia znajomości poetów zrzeszonych w licznych i odległych oddziałach Związku Literatów Polskich. Jesień to swojego rodzaju niezwykle sympatyczny nieformalny zjazd Związku, na którym, niejako przy okazji, poznajemy się, wymieniamy poglądy i doświadczenia, wspieramy, zaprzyjaźniamy, odnajdujemy to co nas łączy, przekreślamy to co nas dzieli, innymi słowy stajemy się bardziej Związkiem Literatów Polskich. Choć to ZLP tworzy Warszawską Jesień Poezji, to również Warszawska Jesień Poezji tworzy Związek.
3. Warszawska Jesień Poezji to także okno na poetycki świat. Choć dziś tak wiele granic stoi otworem, to jednak swobodnie płyną nimi towary, a dużo mniej swobodnie literatura. Nasi zagraniczni goście obecni na Warszawskiej Jesieni Poezji to wartość nie do przecenienia.
4. Kolejny, choć wcale nie ostatni powód, dla których WJP jest wydarzeniem bardzo ważnym w polskim życiu literackim jest ukazująca się co roku antologia. Świetnie zredagowana i pięknie wydana – jedyna tak bogata i tak regularnie ukazująca się antologia polskiej poezji współczesnej. Skarb zarówno dla współczesnych czytelników jak i przyszłych badaczy literatury.
Wielką jest zasługą Prezesa Zarządu Głównego i Oddziału Warszawskiego Związku Literatów Polskich Marka Wawrzkiewicza i jego najbliższych współpracowników, że mimo licznych problemów i niedostatku funduszy kolejna edycja poetyckiego festiwalu odbyła się. Co nie znaczy, że jestem wobec tego wydarzenia całkowicie bezkrytyczny. Na pewno warto przy organizacji kolejnej WJP powalczyć o zainteresowanie mediów, patronaty medialne, których ta wielka impreza właściwie nie miała. Na pewno warto postarać się by przekaz dotyczący Turnieju Młodych Autorów był w przyszłym roku bardziej wyrazisty, głośniejszy i by skłonił on wielokrotnie większą liczbę uczestników do uczestnictwa w nim. Może warto pomyśleć, czy w większym stopniu nie należałoby zaakcentować w programie tzw. poezji śpiewanej, która może przyciągnąć wielu jej miłośników. Może WJP powinna być także pretekstem do wręczenia nagród i wyróżnień dla członków Związku Literatów Polskich, zarówno za działalność na polu artystycznym jak i na rzecz naszej organizacji. Na pewno nie należy jednak zakładać, że za wszelką cenę trzeba próbować uczynić z Warszawskiej Jesieni Poezji imprezę masową. Elitarność i kameralność jest przecież wartością WJP, a o randze tej imprezy nie powinna nigdy decydować wyłącznie ilość wypełnionych miejsc na sali.