Od dawna już zapowiadam, że wydam swoje pisma zebrane. Nie będą to jednak wiersze, proza, eseje i przekłady. Będą to pisma, które kieruję do urzędów, instytucji, organizacji oraz Możnych Sponsorów. Niezależnie od ich niskiego celu – chęci zdobycia środków na działalność Związku Literatów Polskich - jest to literatura wspaniała: pełna intelektualnych wdzięków i subtelnych pochlebstw, przewrotności, delikatnych szantaży, aluzji, bicia czołem oraz kupczenia własnym ciałem. Ale – mało skuteczna... Ta znikoma skuteczność wynika zapewne z mojego anachronicznego widzenia świata: uważam mianowicie, że to urzędnik jest dla obywatela, a nie odwrotnie. A przecież jest to groźna dla porządku publicznego herezja. Urzędnicy różnych szczebli władający kulturą są ludźmi krańcowo zapracowanymi, bo pracują na trzech etatach: prokuratora, sędziego i kata. Tylko ta ostatnia funkcja daje im odrobinę przyjemności. Reszta jest rutyną.

Pomyślałem sobie, że zanim dzieła się ukażą (kredowy papier, skórzana, bogato złocona oprawa) podzielę się ich fragmentami z Odwiedzającymi Tę Stronę. W końcu każdy z nas zetknął się w swoim życiu z jakimś urzędem, zawdzięcza tej katastrofie wiele niezapomnianych wrażeń, może więc znajdę Czytelników i połączymy się głębokim westchnieniem oraz mocnym słowem.
11 marca skierowałem do Pani Prezydent Miasta Stołecznego Warszawy Hanny Gronkiewicz – Waltz list następującej treści:
Szanowna Pani Prezydent!
Chciałbym wierzyć, ze niniejszy list nie będzie jednym z cyklu „pisania na Berdyczów”. Nie jest też donosem na podległe Pani Biuro Kultury, tym bardziej, że jego odpis kieruję do Dyr. Marka Kraszewskiego. Jest natomiast stanowczym protestem przeciwko dyskryminowaniu naszej organizacji pisarskiej, przeciwko karaniu nas za aktywność, za nasze wysiłki zmierzające do upowszechniania literatury współczesnej i za działania wzbogacające życie kulturalne Warszawy.
Reprezentuję Związek Literatów Polskich skupiający 1300 członków w 23 oddziałach; jednocześnie jestem prezesem Oddziału Warszawskiego liczącego 318 pisarzy. Tu, w Warszawie, organizujemy dziesiątki imprez literackich na czele z Warszawską Jesienią Poezji, która w tym roku odbędzie się po raz 37. Odbywamy setki lekcji literackich w szkołach warszawskich, dziesiątki spotkań autorskich, nasi członkowie współpracują – organizując życie kulturalne, prowadząc warsztaty i seminaria – w wielu warszawskich placówkach kulturalnych. Mamy pewność – a nie podejrzenie – że ta nasza działalność jest solą w oku niektórych urzędników Biura Kultury. Wrogości do ZLP nie ukrywa P. dyr. Naimska, która na pewnym posiedzeniu komisji przyznającej dotacje powiedziała, że Związkowi nie należy niczego dawać, ponieważ „jest to organizacja komunistyczna”. Współpraca z P. J. Wojciechowską należy do naszych najbardziej traumatycznych przeżyć: występuje ona nie w roli, kogoś, kto chce pomóc i ułatwić życie, a jako rewident i egzekutor. Tak wyglądają nasze kontakty z Biurem Kultury Urzędu Miasta: jesteśmy traktowani jak szemrana organizacja usiłująca wyłudzić pieniądze na podejrzane, prywatne cele.
Szanowana Pani Prezydent! 31 lipca odbierałem w Zamku Królewskim nagrodę M.St. Warszawy – podejrzewam, że otrzymałem ją nie tylko za twórczość, ale i za to, że kilkadziesiąt lat działam na rzecz warszawskiej kultury. Dziękując za nagrodę powiedziałem, iż moim pragnieniem jest, aby moje rodzinne miasto stało się jak najszybciej kulturalną stolicą Europy i że jest kilkadziesiąt osób, które wiedzą jak to zrobić, tylko trzeba je o to zapytać (skwitowała to Pani życzliwym śmiechem); nieskromnie uważam się za jedną z takich osób. Jakoż zadano mi to pytanie: odbyłem z ówczesnym sekretarzem miasta i Dyr. Kraszewskim rozmowy, które napełniły mnie wielkim (choć naiwnym) optymizmem, co było upoważnione tonacją rozmów, zainteresowaniem, z jakim spotkały się moje propozycje i obietnicami złożonymi przez moich rozmówców. W końcu lutego przestałem być optymistą.
W ustawowym terminie złożyliśmy 9 wniosków o dotacje na nasze imprezy, cykle itd. 7 zostało odrzuconych, dwa przyjęte częściowo, bo sumy przyznane są znacznie niższe od tych, o które występowaliśmy.
1. Warszawska Jesień Poezji odbędzie się w tym roku po raz 37. Jest to największy festiwal poetycki w Europie, odzyskujący mozolnie swoją dawną świetność, gromadzący co roku ok. 100 uczestników, w tym 30 – 40 poetów zagranicznych z przeszło 20 krajów świata. W ramach WJP odbywamy ok. 150 – 200 lekcji poetyckich i spotkań autorskich, wydajemy co roku antologię, urządzamy wystawy i sesje krytyczne; odbywają się dwa lub trzy koncerty poetycko – muzyczne, biesiady poetyckie, recitale, noce poetów, wieczory galowe poezji zagranicznej i polskiej. Liczbę publiczności z Warszawy i Mazowsza uczestniczącej w tych imprezach obliczamy na 35 – 40 tys. Dyr. Marek Kraszewski obiecał mi, że WJP będzie umieszczona na liście priorytetowych imprez kulturalnych Warszawy roku 2008. Priorytet ten zmaterializował się w postaci dotacji w wys. 40 tys. zł. (występowaliśmy skromnie o 70 tys). A koszt samych tylko hoteli (lichych) wynosi ok. 50 tys. zł.
2. Po raz kolejny przypomnieliśmy nasz pomysł wielkiego festiwalu artystycznego „Szlak. Długie Krakowskie Przedmieście”. Przedstawiłem ten pomysł Dyr. Kraszewskiemu, który odniósł się do niego z zapałem, tym bardziej, że miał sygnały od kupców i przedsiębiorców Nowego Świata i Krakowskiego Przedmieścia, iż są oni zainteresowani takim przedsięwzięciem, ale nie mają pomysłu. Otwarcie po remoncie części Traktu Królewskiego byłoby świetną okazją do inauguracji całego cyklu różnorodnych - trwających przynajmniej do końca roku - imprez artystycznych i stworzenia swoistego salonu kulturalnego stolicy. Ponieważ nie byliśmy w stanie – choćby dlatego, że nie znaliśmy ewentualnego wkładu współudziałowców i rozmiarów imprezy – wyliczyć jej kosztów, wniosek opatrzyłem pismem wyjaśniającym ten niedostatek formalny i proszącym o nie odrzucanie go ze względów formalnych. W naiwności swej wierzyłem, że tak wspaniała okazja do promocji Warszawy kulturalnej nie zostanie zmarnowana przez biurokratyczne procedury. A jednak tak się stało.
3. Proszę mnie dobrze zrozumieć: w dobie, kiedy książka artystyczna – poezja, eseistyka, ambitna proza – wychodzi w minimalnych nakładach, kiedy nie ma systemu jej rozpowszechnienia, kiedy nie istnieje czasopiśmiennictwo literackie, gorąco popieramy wszelkie inne sposoby popularyzacji współczesnej literatury. Należą do nich wieczory autorskie, jubileuszowe, sesje krytyczne, biesiady, promocje nowych książek. Nie rozumiemy jednak dlaczego SPP może otrzymać na ten cel z dwóch bliźniaczych paragrafów prawie 34 tys. zł, a ZLP ani grosza. Przedstawiciele Biura Kultury nie zaglądają do Domu Literatury, więc nie wiedzą, że odbywamy rocznie ok. 40 takich imprez i jeśli na sali jest mniej niż 80 osób, to uważamy to za klęskę frekwencyjną; imprezy SPP gromadzą niekiedy aż 30 osób. Chodzi zapewne w tej decyzji o to, że nasza literatura jest mniej wspaniała, co ocenia zaocznie P. Dyr. Naimska. Jej wyroki są podobne do orzeczeń Sądu Ostatecznego.
4. Odrzucone zostały kolejne nasze wnioski:
na akcję „Słowo polskie”;
Ogólnopolski Konkurs Poetycki; Warszawa jest jednym z nielicznych miast polskich nie mających takiego konkursu, tak jakby nie zasługiwała na nowe o niej wiersze, zbiory i antologie;
„Patroni naszych ulic. Akcja ta w ubiegłym roku cieszyła się dużym powodzeniem. W Warszawie jest ok. 200 ulic nazwanych nazwiskami pisarzy, bohaterów i rodzajów literackich, a mieszkańcy tych ulic bardzo często nie wiedzą, kim był ich patron.
„Europejska Unia Literatur” – cykl imprez z udziałem pisarzy polskich i zagranicznych, tłumaczy i krytyków ukazujący związki naszej literatury z literaturami zagranicznymi; dwa lata temu taki cykl był bardzo udany i dobrze promował nasze europejskie miasto położone w europejskim kraju.
Szanowna Pani Prezydent! Nie prosimy o szczególne dla nas względy – prosimy o równoprawne traktowanie naszej organizacji pisarskiej. A tak nie jest, zaś deprecjonowanie jej i pomijanie wynika z przyczyn pozaartystycznych. Chcemy być podmiotem organizującym i wzbogacającym życie kulturalne Warszawy i robimy to mimo wyraźnej niechęci czy wrogości Biura Kultury. Proszę Panią Prezydent o odpowiedź: czy da się to zmienić?

Z wyrazami wysokiego szacunku –
Prezes ZLP
Marek Wawrzkiewicz

PS. List niniejszy pozwalam sobie przesłać Dyrektorowi Biura Kultury i Przewodniczącej Komisji Kultury.
Nie bardzo się znam na procedurach, choć coś mi majaczy, że urząd ma obowiązek odpowiedzieć na takie pismo w ciągu miesiąca; nie wspominam już że w dawnych, zapomnianych czasach na listy się odpowiadało. Że lekceważy się mnie – trudno, widać laureat nagrody Miasta Stołecznego Warszawy na to zasługuje. Nie mogę jednak zgodzić się na lekceważenie organizacji, którą reprezentuję – po prosto nie wolno mi. I stąd decyzja upublicznienia tego listu.
Co o tym sądzicie? Pytam, bo chce zapowiedzieć: dalszy ciąg nastąpi. Niebawem.