Dowiedziawszy się o śmierci śp. Tadeusza Piekły, łączę się w smutku z Rodziną i Przyjaciółmi Zmarłego, prosząc o przekazanie najbliższym wyrazów współczucia.
Śp. Tadeusza Piekłę, po tyloletniej znajomości, zapamiętam zarówno jako wypróbowanego i serdecznego Sąsiada, zawsze gotowego do pomocy, jak i poetę wielkiej melancholii, od dłuższego czasu gotowego na - jak się wyraził jezuita, ks. Warszawski - "lot w zaświaty". Ten nieuchronny koniec, o którym tyle razy z właściwym sobie dystansem mówił, i o którym pisał w swoich wierszach, nadszedł dla Niego dziś wieczorem, uwalniając Go od cierpienia z którym od miesięcy się zmagał i otwierając Mu - w co wierzymy - drzwi wiecznego zbawienia. Z przykrością myślę o Jego osieroconej ukochanej i zadbanej działce, o Jego werandzie, na której tyle razy siedzieliśmy i o Jego kocich przyjaciołach, których karmił i przygarniał. W tym wszystkim widać było wrażliwego, szczerego człowieka.
Bardzo żałuję, że już więcej Go nie zobaczę jak siedzi w swoim mocno podniszczonym fotelu, a nawet że nie usłyszę Jego ulubionej muzyki, którą skutecznie dzielił się z zadowolonymi, lub mniej, sąsiadami. Dopiero gdy takich strzępów zabraknie, widać jak bardzo przywiązujemy się do naszych bliskich znajomych, nie doceniając tego w powszedniości, a zauważając po ich odejściu w wieczność. Za duszę śp. Zmarłego odmówiłem Jutrznię żałobną z Brewiarza Rzymskiego, prosząc Boga Wszechmogącego o miłosierdzie dla Niego, a dla opłakujących Go o pocieszenie. O Jego odejściu napisałem już do nieobecnego w Polsce prezesa Związku Literatów Polskich, Marka Wawrzkiewicza. Także w jego imieniu oraz jak myślę w imieniu wszystkich kolegów-pisarzy, składam Rodzinie śp. Tadeusza serdeczne wyrazy współczucia. Reguiem aeternam dona ei, Domine.