Ryszard Mścisz

Ryszard Mścisz wydał kolejny, piąty już tomik poetycki zatytułowany „Strumienie poezji”, zawierający 59 wierszy. Warto przy tej okazji przypomnieć jego wcześniejszy dorobek poetycki, na który składają się zbiorki: „Życie to tylko impresje”, „Wibracje”, „Na strunach lat” i „Roześnienie”. Nowy tomik rozpoczynają utwory, których przewodnim tematem jest poezja. Stąd — jak można się domyślać — wywodzi się tytuł zbiorku „Strumienie poezji”. Mścisz stara się odpowiedzieć na pytania: czym jest dla niego poezja i jaka jest jej rola, i miejsce w życiu twórcy? Jego odpowiedź brzmi co prawda szczerze, ale i mało patetycznie: poezja nikogo nie nobilituje, nie przysparza blasku, jak czasami pisali o niej poeci w czasach renesansu, romantycy, czy moderniści, którzy uważali się za „kapłanów sztuki”, ale co gorsza przysparza wielu trosk i różnych życiowych kłopotów. Świadczą o tym takie utwory jak choćby „Zwątpienie”, „Ulotność” czy „Natchnienie”. Rodzi się więc pytanie: po co pisać? I na to też znajduje Mścisz właściwą odpowiedź: bo taka jest w każdym uprawiającym poezję wewnętrzna potrzeba. Wiersze zamieszczone w tomiku „Strumienie poezji” zawierają kwintesencję dotychczasowego dorobku, autorski punkt widzenia na własną twórczość. W „Chwili bez słów” próbuje Mścisz określić to, co powszechnie nazywa się natchnieniem: „słowa ratują wiedzę prowadzą a / przecież tylko / bez nich rodzi się to coś”. Podobnie wypowiada się w „Mowie ciszy”: „cisza na ten moment / na zranionych palcach wchodzą muzy”.

Skromność i prostota to według Mścisza, nie tylko poety, ale i w pewnym sensie moralisty, najważniejsze wartości. W wierszu „Gdzieś poza zachwytem” pisze: „tonuję nadmiar koloru prawdziwe podchody / do mety nie kolorowe proporce niosą ale coraz / bardziej utytłane nogi”. „Utytłane” to nie tylko kolkokwializm, ale i dialektyzm. Pokora niekiedy przybiera postawę autoironiczną: „wielki filozof ocalał myślą którą błądzą miliony / musi być wielka bo przecież wielkim był” („Cień wielkiej myśli”) — mówi trawestując słowa Gombrowicza z „Ferdydurke”. Mścisz daje też wyraz swojemu sceptycyzmowi pisząc: „świat w którym żyję z którym stykam się na co/ dzień jakże niepoznany wiąż niezbadany do końca” („Między wiem a nie wiem”). Filozoficznemu sceptycyzmowi towarzyszy również przekonanie o ulotności i przemijalności wszystkiego — rzeczy, zjawisk i życia: „promień na jej twarz ten którego nie zdołałem/ zatrzymać ukryć na dnie oka” („Ulotność”). Pisaniu wierszy czy uprawianiu poezji towarzyszą również — jak się dowiadujemy z tomiku Mścisza — inne uczucia: „zwątpienie mój wierszy towarzysz” („Zwątpienie”).
Znakomita większość utworów zamieszczonych w „Strumieniu poezji” to przede wszystkim liryka osobista osnuta na tle codziennych zdarzeń z wyeksponowanym ego jako podmiotem lirycznym. Mścisz daje w nich wyraz swemu sceptycznemu podejściu do świata, który proponuje rzeczy chwytliwe, lecz bardzo płytkie i wielce przereklamowane. Swój stosunek, a raczej dystans wobec świata, wyraża w takich utworach jak np. „Lato”, „Łaska”, „Święta” czy właśnie „Gazeta”, będąca symbolem współczesności, medialnego, krzykliwego i reklamiarskiego wpływu mediów na kształt naszego życia: „na którejś stronie wykwitło zdarzenie / zgodnie z dziennikarską miarą rzeczy / by obraz był jasny zastosowano szereg / wywabiaczy plam...”. Mścisz zauważa, żeprawdziwy obraz świata bywa mocno zniekształcony przez medialny „bełkot i współczesną nowomowę”.
„W strumieniach poezji” Mścisz kontynuuje tę sama poetykę, którą odnajdujemy w poprzednich zbiorkach i utworach. Autor jedynie ją udoskonalił. Język „Strumienia poezji” nie stroni od celowo użytych, czego mieliśmy już przykład, kolokwializmów czy słownictwa żargonu publicystycznego i środowiskowego, poszerzając w ten sposób gamę języka poetyckiego. Jego cechą są też liczne metafory, które pojawiają się na zasadzie asocjacji, kojarzenia związków frazeologicznych na zasadzie bliskości znaczeniowej. Służą temu również liczne przerzutnie, przerywające nagle tok zdania i zmieniające jego sens czy znaczenie. W wierszach nie brakuje też ulubionych przez autora figur poetyckich takich jak kalambur czy oksymoron. Temu sposobowi pisania wierszy Mścisz jest wierny prawie od początku, od swego debiutu. Można więc mówić o własnym stylu, nad którym ciągle jeszcze pracuje, pogłębia i wzbogaca. Liryka Mścisza nie stawia sobie wielkich zadań, nie podejmuje też ważkich tematów społecznych czy sporów ideowych, którymi żyje nasza epoka. Skupia się głównie na własnych przeżyciach, na poszukiwaniu własnej tożsamości, poszukując odpowiedzi na sens ludzkiej egzystencji czy twórczości poetyckiej w mocno stechnicyzowanym współczesnym świecie, niewolnym od przekłamań i wszelakich fobii.
„Strumienie poezji” są więc kolejnym etapem rozwoju poetyckiego i kontynuacją rozpoczętej przed laty drogi. Mścisz jak dojrzały twórca widzi swoją poezję w „krzywym zwierciadle”, ironizując i wypowiadając się o niej z dystansem i lekceważeniem. Jest to niewątpliwie rzadkość, która jednak pozytywnie świadczy o autorze.