Leszkowi Żulińskiemu
za Małgorzatę

I
Wasze ręce w splotach naszych włosów
Są szczęśliwe od maltretowania ich miękkości
Bez nich jesteście jak peplum bez ramion
Wasze twarze zawierają uśmiech Fausta
Są sypialnią zaczarowanych tortur
W której jad palców okręca nas wokół was
Kropla żenady spływa z rzęsy w szczelinę sromu
Bo płeć to rygor bardziej oczywisty niż nokaut
Pamiętamy pierwsze uderzenie penisa
Nasze przerażone oczy w waszych oczach
Podniebny jęk od nicości po słodkie piękno ust
Ssące szemranie z głębi czerwieni: kocham cię
Dopóki nie zrobimy zawsze tego samego błędu
- prosząc na klęczkach swojego boga o przebaczenie
jak ostatnia kurwa

II
Nic w odium wszystko w ferworze przyjemności
Szczęśliwi pożądają niebiańskiego piękna
Nieszczęśliwi pożądają jego ziemskiej krwi
Uduchowiona równowaga w pionie świątyni
Śpi na stojąco budzi się często za progiem miłości