ilustracja ewa zielinskaa

Uprowadzenie na oczach gapiów                              

 

            Jak się czujecie bezduszni przechodnie wobec tej młodziutkiej dziewczyny? Byliście blisko, na wyciągniecie ręki. A nikt z was jej nie pomógł.

            Codziennie nad tym miastem, o godzinie17 niesie się bicie dzwonów. Ludzie wchodzą do kościoła. Ksiądz grzmi z ambony o znieczulicy. Powtarza stare prawdy. Oczy są po to, żeby widzieć, uszy- słyszeć...Ulice o tej porze jeszcze rozedrgane tętniącym życiem. Pisk opon samochodów, przechodnie popychają się na przejściach, tłoczą przy sklepach z tańszym mięsiwem. Takie jest miasteczko, w którym żyje niespełna 16-letnia Jagoda. Tu, gdzie trudno być anonimowym, bo wszyscy się nawzajem znają.

            Dopiero zapada zmrok. Ludzie widzą na ulicy dwóch wyrośniętych dryblasów ściskających filigranową dziewczynę, prawie dziecko. Jeden z mężczyzn obejmuje ją za szyję, drugi trzyma za rękę. Panienka szamocze się, jęczy. Nikt z przechodniów nie zwraca na to uwagi, chociaż młodzieńcy swym głośnym zachowaniem prowokują. Nikt też nie zapyta dziewczyny wciśniętej w męskie ramiona, czy czuje się w nich szczęśliwa. Cała trójka idzie dalej, mija wiele ulic, sklepów, osób . Opuszcza miasto, wchodzi za bramę cmentarną…

ilustracja ewa zielinska 2a

W  MATNI 

            Jeszcze kościelne dzwony biją na 17, kiedy  to do czekającej na przystanku MKS  podchodzi nieznajomy. Wskazuje na siedzącego na ławce szatyna, pyta czy dziewczyna go zna. Jagoda zaprzecza. Obydwaj podchodzą do niej, zaczynają szarpać. - Gdzie masz narkotyki- krzyczą donośnie. - Jesteśmy milicjantami. Pójdziesz z nami do komendy i tam się wyspowiadasz! Jagoda:- Czułam od nich wódkę. Powiedziałam, że mnie z kimś pomylili. Kiedy jednak nadal mną potrząsali, poprosiłam o pomoc stojącego obok mężczyznę. Ten wzruszył ramionami i odwrócił się. Zaczęłam krzyczeć - czego chcecie, puśćcie mnie! W odpowiedzi, chwycili pod ręce. Wyrwałam się na chwilę, zaczęłam uciekać. Dobiegli, wzięli mnie między siebie. Skuliłam się, zaparłam nogami.  Rudy objął mnie za szyję. Chciałam uciec, ale trzymali mnie kurczowo. Liczyłam, że ktoś mnie obroni, że za chwilę  ten koszmarny spacer się skończy.

Jagoda nie wie co się stało, jeszcze niczego nie rozumie. Wierzy, że w komendzie sprawa się wyjaśni. Słania się na nogach. Czuje, że sama się nie uwolni. Ufa jeszcze mijającym twarzom, które zamazują się jej w spazmatycznym szlochu.

            - Prowadzili mnie jedną ulicą, potem drugą, następnie jakąś rozkopaną. Straciłam orientację, gdzie jestem - opowiada. - Oni głośno krzyczeli. Wyrzucali z siebie urywane słowa, zdania. W pewnym momencie rudy zawinął mi rękawy kurtki i sprawdzał, czy na ręce nie mam śladów po ukłuciach od brania narkotyków. Potem jeden wyciągnął nóż, groził użyciem…

            Oniemiała z trwogi dziewczyna pamięta jeszcze wiele sklepów, przystanków. Widzi przejeżdżający radiowóz. Mężczyźni  zasłaniają Jagodę. Spacer przez miasto trwa co najmniej kilkanaście minut. Jagoda: - Zaczęli opowiadać o gwałtach. Odebrało mi głos. Znaleźliśmy się za miastem. Szliśmy w stronę cmentarza.

                                                           ZA CMENTARNĄ BRAMĄ 

Wtedy Jagodzie po raz pierwszy przeszło przez myśl, że to najgorsze może stać się tu, pośród mogił, krzyży, pomników, porcelanowych aniołków.  Zacisnęła kurczowo ręce aż do bólu. Wstrząsnął nią, tłumiony ręką  przez napastnika szloch. – Nie, nie - udało się jej krzyknąć nieludzko, ale silne ramiona poniosły ją w głąb cmentarnych alejek. „Wybierz sobie grobowiec, na którym cię zgwałcimy” – usłyszała. Jagoda: - Jeden z nich popchnął mnie w stronę grobowca, poleciałam na płytę…

Ratunek przyszedł niespodziewanie. Gdzieś w głębi cmentarza małżeństwo zapalało znicze na grobie. Usłyszeli krzyki i jęki. Opowiada mężczyzna: - Podbiegliśmy z żoną. Dwóch mężczyzn zerwało się do ucieczki. I wtedy zobaczyliśmy dziewczynę, prawie dziecko wciśniętą za grobowiec. Była w strasznym stanie. Mimo szoku, w jakim się znajdowała, udało się nam wydobyć z niej, gdzie mieszka. Odwieźliśmy ją do domu.

                                                    

                                                           ***

Jeszcze tego samego dnia milicja ujęła jednego ze sprawców. Za kilka dni zatrzymano drugiego. Obydwaj  mieszkańcy woj. kieleckiego. Byli poszukiwani listami gończymi za dokonane wcześniej przestępstwa. Stanęli przed sądem, trafili do więzienia. Ale, niestety, żadna kara nie spotka tych, którzy obojętnie patrzyli na wyrywającą się z objęć pijanych oprychów dziewczynę. „Oczy są po to, żeby widzieć, uszy słyszeć, serce, żeby czuć”- płynie z ambon. Do kogo to dociera? 

Opowiadanie- „Uprowadzenie na oczach gapiów” oparte jest na faktach

  Anna Zielińska-Brudek