Kazimierz Burnat: Wiew przeznaczenia

"Wyciągnąłeś los
który nie powinien cię spotkać"
Amor Fati – Kazimierz Burnat
Po wnikliwej lekturze nowej książki poetyckiej Kazimierza Burnata pt. "Wiew przeznaczenia" utwierdziłem się w przekonaniu, że Przeznaczenie zaczyna nas dotyczyć, kiedy mu zaufamy. A stając się naszym wyznaniem wiary, a raczej prywatną religią, pozbawia nas pewności siebie i godzi w poczucie wolności, tej małej, codziennej wolności do której jesteśmy przyzwyczajeni od dzieciństwa. Bezradność jest jednak pozorna, a fatum nie tak zatrważające, jakby wynikało ze słownikowych definicji... A najważniejsze: umiemy się bronić przed naszym własnym lękiem, zachowujemy niezależność myślenia i działania. Wiedząc, że nie unikniemy nieuniknionego, przyjmujemy maskę pogodzonego z losem, równocześnie stać nas na bunt, z którego możemy być dumni... Na szlachetny, przemyślany, piękny bunt poety, wyczuwającego, że już "czas przekroczyć granicę / obczyzny // przemycić wiersz bowiem czasu tak niewiele / aby się ukorzenić".

Uznanie Przeznaczenia za siłę wiodącą w poezji, a więc i w literaturze, i w życiu, i w historii, i sięgając najdalej w rozwoju cywilizacji, i w niedługiej przecież człowieczej obecności na Ziemi, wymagało od poety szczególnej determinacji psychicznej, a jednocześnie pomogło mu nie tyle w tworzeniu / wyraźnego zresztą / dystansu do rzeczywistości, co w uzyskaniu względnego moralnego spokoju. Konsekwencją tej decyzji jest więc kształt poezji zawartej w tomie :Wiew przeznaczenia" niezwykle syntetycznej, zwartej, w formach nawiązujących do Juliana Przybosia i Zbigniewa Herberta, a równocześnie bardzo własnej, osobistej, oryginalnej, bo nie tyle opisującej, co definiującej nasz świat w zdaniach często o charakterze aforyzmów. Są to notatki z głębokiego zamyślenia, raczej wnioski niż fragmenty ze strumienia świadomości, przy czym każdy wiersz stanowi osobną, zamkniętą kompozycję, jak oszlifowany diament, czy stalowy klucz do różnych drzwi, wobec których ogarnia nas niepewność lub wahanie. "Z dna odmętu / wydobywasz bezgłos" i jest to "przekładaniec słów i milczenia, który jakże powoli dojrzewa w snach / do wiersza", lecz już po napisaniu i tak jesteś skazany na czerń – biel, i nie masz praktycznie innych możliwości. Z perfidną świadomością krytyka literackiego rozbiłem tu znakomity i spójny wiersz Kazimierza Burnata, wprowadzając własne wyjaśniające komentarze, i sądzę, że autor wybaczy mi te brutalne zabiegi, ponieważ w tej jakże uproszczonej formie przybliżam jego twórczość tym czytelnikom, którzy spotkali się z nią po raz pierwszy.
Czytam wiersze Kazimierza Burnata na przemian z „Owocobraniem” Rabindranatha Tagore, i zastanawiam się jak wiele łączy wybitnego polskiego poetę z wielkim poetą Indii, wywodzącym się ze starożytnego, bramińskiego rodu... Rabindranath zmarł 7 sierpnia 1941 roku w Kalkucie. Kazimierz Burnat urodził się 1 lipca 1943 w Szczepanowicach nad Dunajcem ... Dzieli ich więc czas i przestrzeń, chyba, że uwierzyłbym w reinkarnację. Bowiem wiersze z tomu "Wiew przeznaczenia" jak i z tomów poprzednich, są jakby syntetycznym odbiciem, tych szlachetnych idei, które głosił twórca „Zbłąkanych ptaków”: apoteozy miłości, humanitaryzmu, tolerancji i zrozumienia, a także „entuzjastycznego optymizmu” wobec naszej niedoskonałej cywilizacji. I chociaż właściwie więcej powinno ich dzielić, również w sferze tradycji i formy, to przecież łączą ich właśnie idee-wartości ogólnoludzkie i dostrzeganie świata z perspektywy wewnętrznego spokoju. A jest to spokój mędrca!
„Potęga Boga jest w łagodnym podmuchu, a nie w burzy” – głosi Rabindranath w przekładzie Roberta Stillera. Burnat wnikliwie uzupełniając te rozważania dopisuje: "...zawstydzony Bóg pamięta // za własny grzech nam zadaje pokutę, bo przecież duszpasterzy znacznie mniej niż kapłanów". Można mi oczywiście zarzucić, że porównanie jest karkołomne, jednak w tekstach wyraźnie widać pewien sceptycyzm obu autorów wobec fundamentalistycznie pojmowanych religii, chociaż różne są tego dystansu korzenie, jak i różne są tradycje odmiennych przecież wyznań.
"Słony wiatr / rozplątuje niebu / czarne włosy" – otwiera swój wzruszający wiersz poświęcony pamięci holocaustu polski poeta... Atmosfera grozy i lęku zostaje jednak przytłumiona, opanowana. Ta umiejętność kontrolowania emocji, powstrzymywanie krzyku, mówienia spokojnym szeptem, chociaż zaciskają się pięści, wyróżnia poetę – żołnierza spomiędzy innych twórców wojennego pokolenia. Jak i umiejętne wykorzystywanie słownictwa post-wojskowego w zdaniach o znaczącym tonażu doświadczeń i przemyśleń ... Bo przecież rozumiemy od razu sens zwierzenia zawróciłem z drogi / do podcelów, rozszerzającego i nasze spojrzenia na fakty z własnego życia, widocznego jak tarcza strzelnicza przez wyobrażony celownik.
Oczywiście autor "Przenikania" (przypominam tu tytuł książki nagrodzonej wielkim Laurem XVI Międzynarodowej Jesieni Literackiej i wyróżnionej na XXIX Międzynarodowym Listopadzie Poetyckim w Poznaniu) wyczuwa swą literacką wyjątkowość, oryginalność i autentyczny indywidualizm, tylko, że nie budzi to jego radości i pewności siebie... W subtelnym i doskonale zaplanowanym wierszu – przypisie biograficznym, otwierającym się słowami: "stawiam przedostanie kroki / w butach podszytych stalą / szarą jak przeszłość", odnajdujemy prostą, a jakże celną refleksję – wniosek – dygresję: "nikogo przed / za / obok // samotna perspektywa". I możemy podziwiać ile w tych zwięzłych, krótkich wierszach zawartej jest wiedzy życia i wiedzy poezji. I jeszcze ta cudowna zdolność bycia młodym tak zwyczajnie, codziennie, po prostu – opanowana przez poetę bezbłędnie...

Kazimierz Burnat, Wiew przeznaczenia, Wydawnictwo Literacko – Edukacyjne Artis, Wrocław 2008, ss. 64.